Nie inaczej jest w przypadku Żubrówki, Bolsa czy Soplicy produkowanych przez firmę CEDC. Jej udziały w polskim rynku wódki przekraczają już 40 proc., a do końca 2018 r. mają sięgnąć 50 proc. Pasmo jej ostatnich sukcesów robi tym większe wrażenie, że jeszcze trzy lata temu bliska była upadłości. Drugie życie dał jej rosyjski miliarder Roustam Tariko, zamieniając dług firmy na akcje. Takich spółek, które powstały z kolan, jest w Polsce znacznie więcej. Niedawno dołączył do nich Autosan przejęty przez konsorcjum firm z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Teraz, jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej", nowego właściciela ma szanse pozyskać spółka Krosno.
Co decyduje o sukcesie biznesowej reanimacji? Niekiedy groźba upadku działa jak zimny prysznic. Tak było w przypadku PKM Duda. Początkowo dług mięsnej grupy został zamieniony na akcje dla banków, z czasem walory od nich przejął drobiarski potentat Cedrob. Z pewnością nie skusiłby się na Dudę, gdyby nie gruntowna restrukturyzacja, jaką przeszedł koncern. W przypadku CEDC o sukcesie zdecydowała z kolei szybkość działań. Nowy inwestor przejął stery w chwili, gdy marki firmy miały wciąż mocną pozycję na rynku i nie zostały całkowicie wyeliminowane przez konkurentów. Właśnie rozpoznawalne brandy są zazwyczaj tym, co kusi nowych inwestorów. Tak stało się chociażby w przypadku warszawskiego Ursusa. Nie zawsze jednak długa historia i sentyment wystarczą, by reaktywować markę. Hitem nie okazały się wskrzeszone przez firmę Wojas buty Relaks czy Polo Cocta reaktywowana przez spółkę Zbyszko. Sukces łatwiej osiągnąć, gdy powracająca marka – oprócz miłych skojarzeń – zaoferuje coś nowego współczesnemu konsumentowi. Egzamin ten zdali celująco producenci gry „Pokemon Go".