Związek między losami reformy podatkowej w USA a wyceną polskich aktywów jest pośredni, ale silny. Mówiąc wprost: przyczyn umacniania się złotego i ostatnich zwyżek na giełdzie szukać trzeba za granicą. A skoro tak, to trwałość tych trendów nie zależy od tego, czy będziemy mieć 3,4 czy 3,9 proc. wzrostu PKB.
Podatki w USA stają się ważne dla świata. Porażka w Kongresie Trumpa, próbującego obalić Obamacare, ma wymiar polityczny, ale i materialny, przejawiający się w wycenie aktywów na świecie. Polityczny, bo to republikanie ze skrajnych skrzydeł uniemożliwili wejście w życie jednego z najważniejszych postulatów wyborczych prezydenta. Dla skrajnych konserwatystów zmiany w zasadach finansowania ubezpieczeń zdrowotnych były niewystarczające. A dla liberałów pozbawienie ubezpieczenia ponad 20 mln ludzi to było o jeden most za daleko.
Biznesowe podejście do polityki przeszło bolesny chrzest bojowy. Okazało się, ku zaskoczeniu Trumpa, że prezydent musi być politykiem, czyli poruszać się w środowisku polityków i posługiwać środkami politycznymi dla zapewnienia większości. Niewiara, że Trump to umie, podkopała powyborczy entuzjazm rynku, który wziął za dobrą monetę zapowiedzi ożywienia gospodarki, z reformą podatkową, deregulacją i wydatkami na infrastrukturę.
Zimny prysznic
Materialny wymiar końca etapu „Trump trade" na rynku finansowym to odpływ w tydzień z funduszy inwestujących w aktywa w USA ponad 9 mld dol., 10 proc. tego, co po wyborze Trumpa ulokowali w nich globalni inwestorzy. Pociągnęło to za sobą największe od listopada spadki na giełdzie, zwłaszcza w przypadku zorientowanych na rynek wewnętrzny małych i średnich firm. Wcześniej protekcjonistyczne hasła Trumpa pompowały ich zwyżki. Jego porażka przyniosła mocny spadek dolara wobec większości walut.
Wzrósł popyt na aktywa w innych częściach świata. Zyskała Europa i rynki wschodzące, w tym Polska. Rynek forex złotego jest największy w naszym regionie i płynny, a 90 proc. handlu naszą walutą odbywa się w Londynie. Przy obecnych nastrojach globalnych nikt z inwestorów nie zajmuje się analizowaniem rys w makroekonomicznych fundamentach, które mogą zmienić się w spore szczeliny za dwa–trzy lata. Handel walutami i obligacjami to szybki biznes o krótkim horyzoncie. A pożywką dla niego jest zmienność.