W całym roku polska gospodarka urośnie zapewne o 3,9–4,1 proc., biorąc pod uwagę wzrost zbliżony do 4 proc. PKB w I półroczu przy rosnącej w tempie około 5 proc. konsumpcji, przy prognozowanym wzroście inwestycji 9 proc. w IV kwartale, a także biorąc pod uwagę relatywnie dużą niepewność dotyczącą wkładu do PKB eksportu netto i procyklicznie zachowujących się zapasów (sięgająca blisko 2 pkt proc. kontrybucja do dynamiki wzrostu w II kwartale).
Dobry wynik I półrocza został osiągnięty w warunkach zrównoważonego wzrostu, z niskim deficytem zewnętrznym i przy nadwyżce w budżecie państwa. I te właśnie elementy akcentują w swych wystąpieniach przedstawiciele rządu.
Ekonomistów niepokoić powinno jednak to, że oczekiwanemu wzrostowi dynamiki inwestycji w kolejnych kwartałach towarzyszyć musi szybki wzrost deficytu sektora finansów publicznych. Rosnąć będą bowiem głównie wątłe dotąd inwestycje publiczne, współfinansowane przez budżet państwa i podsektor lokalny. Inwestycje prywatne w przemyśle w I półroczu wciąż spadały. Choć przyznać trzeba, że tempo tego spadku stopniowo maleje i jest on generowany głównie przez duże spółki Skarbu Państwa, to nie ma tu prognoz przewidujących dwucyfrowy wzrost.
Nasz model wzrostu wygląda więc następująco: mamy solidną konsumpcję prywatną, o dynamice której przesądzają transfery budżetowe, fundusz płac rosnący w wyniku spadającej podaży pracy, a także wygładzanie konsumpcji opłacane spadkiem oszczędności. Mamy też (a raczej mamy mieć) inwestycje, których wzrost ściśle współgra nie tyle z cyklem koniunkturalnym, co z absorpcją funduszy unijnych (lokowanych przede wszystkim w infrastrukturze); i mamy dzięki temu napięcia w finansach publicznych.
Taki model wzrostu, przy najlepszej woli, trudno nazwać optymalnym. A jest on petryfikowany przez politykę gospodarczą, która na drodze regulacyjnej generuje pozademograficzny spadek podaży pracy. Destabilizacja instytucjonalna, następstwo czystej polityki, eliminuje zaś z kolei pokaźną część inwestycji prywatnych, które powinny zaistnieć w tej fazie cyklu i przy tak dużym wykorzystaniu mocy produkcyjnych.