Dążenie Donalda Trumpa do sprawiedliwego handlu (fair trade) jest ośmieszane i wyszydzane przez jego przeciwników. Oskarżany jest o protekcjonizm i izolacjonizm oraz dążenie do wojny handlowej ze wszystkimi, w tym z bliskimi sojusznikami. Tak też są oceniane cła nałożone na import stali i aluminium. W rzeczywistości jedną z głównych przyczyn rozbieżności poglądów jest różne rozumienie funkcjonowania podatkowego systemu VAT, który nie został przyjęty w USA, a jego rolę w bardzo ograniczonym stopniu pełni stanowy podatek od sprzedaży (sales tax).
Zdaniem republikańskiego prezydenta USA Donalda Trumpa i jego doradców gospodarczych dawno już nie ma handlu wolnego (free trade) skutecznie zakłócanego tysiącstronicowymi wielostronnymi umowami handlowymi, arbitralną polityką organizacji międzynarodowych regulujących handel oraz polityką handlową wielu państw wykorzystujących tak stworzoną strukturę do realizacji swoich celów, zwykle kosztem interesów gospodarki amerykańskiej.
Na wojennej ścieżce
Są to poglądy głoszone przez współtwórców przedwyborczego planu ekonomicznego Donalda Trumpa – profesora biznesu na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine (UCI) Petera Navarro i wybitnego prywatnego inwestora i przedsiębiorcę Wilbura Rossa. Dziś są najważniejszymi osobami w Białym Domu, odpowiedzialnymi za handel amerykański i reindustrializację gospodarki. Uważają oni, że sugerujący, iż polityka handlowa Trumpa roznieci wojnę handlową, ignorują fakt, że Stany Zjednoczone są już zaangażowane w wojnę handlową, w której Ameryka straciła już dziesiątki tysięcy fabryk, miliony miejsc pracy i miliardy dochodów podatkowych. Donald Trump postawi rząd w obronie interesów amerykańskich.
Celem nadrzędnym polityki gospodarczej prezydenta USA jest osiągnięcie i utrwalenie stopy wzrostu gospodarczego na poziomie 3–4 proc. (ekonomiści np. wspierający demokratów przyjęli, że nowy „normalny" poziom w XXI wieku jest na niższym biegu i wynosi tylko 1–2 proc. w skali roku) i to w sposób, który przełoży się na wzbogacenie się większości mieszkańców kraju i stworzenie 15 mln miejsc dobrze płatnej pracy (ten ambitny cel dotyczy raczej ewentualnych dwóch kadencji prezydentury, ale już osiągnięto rekordowo niską stopę bezrobocia).
Aby te ambitne cele osiągnąć, ekonomiczny plan Trumpa zawiera wiele systemowych elementów znanych z czasów prezydentury Ronalda Reagana (tzw. ekonomii podażowej popularnie zwanej Reaganomika), takich jak powszechne obniżenie stóp podatkowych i wydatków rządowych, deregulacja i solidny, stabilny dolar (sound money). Plan ten wzbogacony jest jednak dodatkowo o przemyślną politykę energetyczną i handlową, rewitalizację infrastruktury, a jako pochodną deregulacji i polityki energetycznej, o dużo luźniejszą politykę ochrony środowiska (m.in. dlatego USA opuszczają wielostronny paryski traktat klimatyczny).