W czasie największych spadków na warszawskiej giełdzie nie brakowało głosów nawołujących do rozsądku i opanowania. Zasmuceni prezesi firm narzekali, że zostali niesłusznie skrzywdzeni przez spadek cen akcji, chociaż nie nastąpiło żadne negatywne wydarzenie dotyczące działalności firmy. Jeżeli jednak niekorzystnego trendu nie przełamią nawet poprawiające się wyniki finansowe, to nie pomogą też najlepsze relacje inwestorskie. Inwestorzy indywidualni i fundusze będą się bronić przed utratą wartości i sprzedawać akcje niezależnie od sentymentów czy perswazji.
Czy jest wobec tego sens prowadzenia jakichkolwiek działań inwestorskich, kiedy nikt nie myśli o inwestowaniu w akcje? Po pierwsze, nie wszystkie papiery spadają w tym samym tempie i w statystykach giełdowych docenia się spółki, które tracą relatywnie mniej na wartości. Nie widać tego w ciągu kilku dni czy tygodni ostrych spadków, ale wykresy są bardzo wymowne już po kilku miesiącach. Oprócz samego faktu stosunkowo lepszych fundamentów rynkom należy w sposób ciągły komunikować tzw. business as usual, a więc ciąg rozmaitych wydarzeń z życia firmy, które utwierdzają rynek w przekonaniu, że perspektywa biznesowa jest dobra. Takie przygotowanie gruntu może też wpłynąć na szybkość odbicia, kiedy rynek zorientuje się wcześniej co do niektórych firm, że nastał czas na kupowanie.
Po drugie, bessa może być wyznacznikiem efektywności dotychczasowych działań IR i PR, które powinny wpływać na zwiększenie zaufania do spółek. Takie działania, jak spotkania z inwestorami, przejrzysta informacja okresowa i aktualizowana na bieżąco, nowoczesna strona internetowa, powinny być prowadzone konsekwentnie niezależnie od fazy cyklu koniunkturalnego. Przejrzystość działania spółki wpływa na zaufanie rynku i osłabia emocjonalne reakcje w okresie bessy. Polski Instytut Dyrektorów razem z inwestorami instytucjonalnymi od kilku lat prowadzi rating spółek notowanych na GPW, w którym jednym z kryteriów jest właśnie jakość informacji dostarczanych przez firmy. Nieprzypadkowo spółki otrzymujące stale po pięć lub cztery gwiazdki w ratingu, takie jak Agora czy Polska Grupa Farmaceutyczna, należą też do stosunkowo stabilnych w okresie recesji.
Jeżeli niekorzystnego trendu nie przełamią poprawiające się wyniki finansowe, to nie pomogą też najlepsze relacje inwestorskie. Inwestorzy indywidualni i fundusze będą się bronić przed utratą wartości i sprzedawać akcje
Błędem byłoby jednak sądzić, że spadek kursu akcji danej spółki w ramach bessy można powstrzymać dobrymi informacjami. Informacje takie trzeba oszczędzać, żeby nie były przykryte przez ogólnie złe sygnały rynkowe. Z jednej strony nie należy się spieszyć z podaniem korzystnej prognozy czy nowej strategii inwestycyjnej dopóty, dopóki inwestorzy nie ochłoną i nie będą gotowi na docenienie znaczenia informacji. Z drugiej zaś nieuchronnie się pojawiające złe wiadomości należy podawać razem z przyjętymi lub wręcz wdrożonymi rozwiązaniami. Dobrym przykładem jest tu zeszłoroczna informacja Citibanku o olbrzymich stratach poniesionych na kredytach hipotecznych, której towarzyszyła informacja o równie rekordowym dokapitalizowaniu banku. Ograniczyło to potencjalne ryzyko nadmiernie głębokich spadków spowodowanych nie tylko korektą wyniku finansowego, ale i niepewnością, czy bank poradzi sobie ze stratą i nie utraci płynności. Jeszcze ciekawszym przykładem z ostatnich tygodni jest działanie Societe Generale po wykryciu niespodziewanej straty na instrumentach pochodnych. Wydarzenie to zbiegło się z ogólną bessą. Zarząd firmy wolał nawet zwiększyć stratę na pospiesznie zamykanej pozycji inwestycyjnej, byle tylko ujawnić informację o przestępstwie wraz z uspokajającą informacją, że sprzedano wszystkie kontrakty będące źródłem zamieszania.