Arystokrata z Tesco

Twórca handlowego giganta. Za zasługi dla brytyjskiej gospodarki dostał tytuł sir. Stworzył jedną z największych sieci handlowych na świecie z 80 mld dolarów przychodów

Aktualizacja: 11.03.2008 04:43 Publikacja: 11.03.2008 04:41

Arystokrata z Tesco

Foto: FPM

Jacob Edward Kohen, bo tak brzmi właściwie imię i nazwisko twórcy sieci, przez całe życie budował potęgę firmy. Dorobił się ogromnego majątku, ale żył oszczędnie i skromnie.

Choć urodził się w 1898 r. w Londynie, to jego rodzinne korzenie sięgają do Polski. Był pierwszym dzieckiem pochodzącego z Łodzi żydowskiego krawca Avrama Kohena. Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie – późniejszy właściciel Tesco podkreślał, że żył bardzo skromnie. Pierwszą pracę dostał w zakładzie krawieckim ojca. I zapewne poszedłby w jego ślady, gdyby nie wybuch I wojny światowej. Wstąpił do armii. Ówczesne samoloty w dużej części składały się z płótna, więc młody Kohen nadawał się idealnie do pracy przy ich produkcji i naprawie.

Za odprawę z wojska kupił i zaczął prowadzić stragan w Hackney w londyńskim East Endzie. Pierwszego dnia jego obrót wyniósł – 4 funty, ale zysk aż 1 funt.

Pracował bardzo dużo. Szybko dorobił się kilku straganów, sam zajmował się ich zaopatrywaniem. W 1924 r. stworzył własną markę – Tesco to pierwsze litery nazwy jego dostawcy T. E. Stockwell oraz początek nazwiska Cohen.

Choć dopiero w 1931 r. otworzył pierwsze dwa sklepy, to po ośmiu latach miał ich już 100. Wtedy też zaczął się posługiwać nazwiskiem John Edward Cohen, pod którym zna go świat. Cohen uparcie minimalizował koszty, wybudował pierwszy na Wyspach centralny magazyn, który zaopatrywał jego szybko rosnącą sieć handlową. Dzięki temu miał nie tylko kontrolę nad ofertą, ale także cenami i w konsekwencji kosztami.

Pewnie dalej rozwijałby sieć niewielkich sklepów, gdyby nie podpatrzył amerykańskiej nowości, czyli samoobsługi. W 1956 r. w zmodernizowanym kinie otworzył pierwszy supermarket w Wielkiej Brytanii. Przejmował kolejne sieci, pod koniec lat 60. miało już 800 sklepów. W 1969 roku Cohen z rąk królowej Elżbiety II otrzymał tytuł sir w uznaniu zasług. O jego życiu prywatnym niewiele wiadomo , tylko to, że jego pasją była filatelistyka. Żona Sarah Fox pochodziła z Rosji i też była córką krawca. Mieli dwie córki. Jedna z nich Shirley na tyle udanie zajęła się działalnością społeczną oraz polityczną, że też dostała tytuł arystokratyczny.

Cohen dopiero w 1973 r. zrezygnował na rzecz swojego zięcia z posady prezesa Tesco. Firma była w kiepskiej kondycji – miała też fatalny wizerunek. Dopiero kolejni prezesi dzięki akcjom marketingowym wyprowadzili Tesco na prostą i w ciągu dwóch miesięcy udział rynkowy wzrósł o 4 procent John Edward Cohen zmarł w 1979 roku – wtedy roczna sprzedaż Tesco przekroczyła 1 mld funtów. Pozycję lidera brytyjskiego handlu firma zdobyła dopiero w 1995 roku.

Jacob Edward Kohen, bo tak brzmi właściwie imię i nazwisko twórcy sieci, przez całe życie budował potęgę firmy. Dorobił się ogromnego majątku, ale żył oszczędnie i skromnie.

Choć urodził się w 1898 r. w Londynie, to jego rodzinne korzenie sięgają do Polski. Był pierwszym dzieckiem pochodzącego z Łodzi żydowskiego krawca Avrama Kohena. Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie – późniejszy właściciel Tesco podkreślał, że żył bardzo skromnie. Pierwszą pracę dostał w zakładzie krawieckim ojca. I zapewne poszedłby w jego ślady, gdyby nie wybuch I wojny światowej. Wstąpił do armii. Ówczesne samoloty w dużej części składały się z płótna, więc młody Kohen nadawał się idealnie do pracy przy ich produkcji i naprawie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację