Przedsiębiorcy nie kryją oburzenia. I nie ma co się im dziwić – z ich punktu widzenia dużo lepiej dostać bezzwrotną dotację niż kredyt. Zwłaszcza że ten ostatni wymaga nie tylko spłaty, ale też posiadania zabezpieczeń.

Choć trudno się przedsiębiorcom dziwić, warto pamiętać, że firmy nie mają obowiązku myślenia przez pryzmat dobra gospodarki. Liczy się dla nich ich własny interes, co na szczęście w większości przypadków przekłada się na lepszą kondycję gospodarki.

Z punktu widzenia tej ostatniej pomysł resortu, by pieniądze z Unii przeznaczać na pożyczki i kredyty, wydaje się więcej niż sensowny. Strefa euro, a co za tym idzie – Unia Europejska, przeżywa ostatnio poważne zawirowania i naprawdę nikt nie jest w stanie zagwarantować, czy za siedem lat Polska będzie mogła liczyć na porównywalne środki jak obecnie. Tym bardziej że celem funduszy spójności jest niwelowanie różnic w dobrobycie. I miejmy nadzieję, że efekty będzie widać, bo inaczej taki sposób pomocy jest nieskuteczny i nie ma powodu, by go kontynuować. Warto więc, by pieniądze, które do nas trafiają, pracowały dłużej niż tylko przez okres jednej perspektywy budżetowej. Kredyty i pożyczki dają taką możliwość. Po ich spłacie można w końcu pożyczyć te same pieniądze kolejnym firmom. Dzięki temu środki krążyłyby w obiegu dłużej niż obecnie.

Trudno już teraz wyobrazić sobie polską gospodarkę bez napływu netto unijnych funduszy. A na taki nieuchronny scenariusz powinniśmy już zacząć się przygotowywać.