Jutro upłynie 17 lat od momentu odrodzenia się polskiego rynku kapitałowego, za który uznaje się wznowienie po kilkudziesięciu latach przerwy notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Nie uchronił się on od wpadek, afer i kłopotów charakterystycznych dla wieku dojrzewania. Jednak nie były one fundamentalnej natury, a ogólny bilans okazał się korzystny. Podstawy zbudowane na początku lat 90. z powodzeniem przeszły próbę czasu. Sukces polskiego rynku jest niewątpliwie w polskich warunkach fenomenem. Wiele innych dziedzin naszego życia publicznego nie doczekało się choćby częściowo takich dokonań. To powodzenie nie zostało też powtórzone w innych krajach regionu. Praktycznie nigdzie – oprócz Węgier – rynek kapitałowy nie odgrywa równie istotnej roli w gospodarce jak w Polsce. Warszawa stoi przed realną szansą zbudowania pozycji regionalnego centrum finansowego koncentrującego aktywność polskich i zagranicznych emitentów i inwestorów.
Stolica Polski może mieć prawdziwe City (na skalę naszego regionu) przyciągające przedsiębiorców, ale też młodych ludzi, nie tylko z Polski, którzy zobaczą w nim szansę na rozwój, robienie kariery i pomnażanie swojego majątku. Sama giełda ma szansę dołączyć do niewielkiego ciągle grona polskich firm podejmujących wyzwanie zagranicznej ekspansji. Blisko cztery lata temu rząd przyjął, wypracowaną z istotnym udziałem uczestników rynku, strategię rozwoju polskiego rynku kapitałowego, znaną jako Agenda Warsaw City 2010. Podjęty wtedy plan nadania wyższej rangi w gospodarce rynkowi kapitałowemu budził niedowierzanie wobec ambicji wytyczonych celów.
Wstrzemięźliwości wchodzenia polityków na teren rynku kapitałowego sprzyjała ustawiona wysoko od samego początku poprzeczka wymagań profesjonalnych
Będąc w 2/3 horyzontu agendy, można odnotować, że przekonanie szerokiej rzeszy kibicujących jej realizacji uczestników rynku okazało się nie mrzonką, tylko opartą na solidnych przesłankach wizją. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze w 2004 roku udział kapitalizacji w PKB wynosił ok. 20 proc., a cel osiągnięcia 40 proc. w 2010 roku był przez wielu ekspertów uznawany za mało realny. Dziś relacja wartości spółek notowanych na giełdzie (ponad 920 mld zł) do PKB sięga około 75 proc.
A warto przypomnieć, że dziś wartość środków zgromadzonych w funduszach emerytalnych i inwestycyjnych przekracza wartość depozytów bankowych gospodarstw domowych! Czemu zawdzięczamy nowoczesne regulacje i trwałe instytucje – wtedy zbudowane i funkcjonujące do dziś w stale modernizowanej formie? Może doświadczenia stąd płynące są do wykorzystania w innych dziedzinach?