Rynek kapitałowy w Polsce miał szczęście do ludzi

Dziś wartość spółek notowanych na giełdzie przekracza 920 mld zł. Relacja kapitalizacji do PKB sięga 75 proc. wobec 20 proc. w 2004 r.

Publikacja: 15.04.2008 04:55

Red

Jutro upłynie 17 lat od momentu odrodzenia się polskiego rynku kapitałowego, za który uznaje się wznowienie po kilkudziesięciu latach przerwy notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Nie uchronił się on od wpadek, afer i kłopotów charakterystycznych dla wieku dojrzewania. Jednak nie były one fundamentalnej natury, a ogólny bilans okazał się korzystny. Podstawy zbudowane na początku lat 90. z powodzeniem przeszły próbę czasu. Sukces polskiego rynku jest niewątpliwie w polskich warunkach fenomenem. Wiele innych dziedzin naszego życia publicznego nie doczekało się choćby częściowo takich dokonań. To powodzenie nie zostało też powtórzone w innych krajach regionu. Praktycznie nigdzie – oprócz Węgier – rynek kapitałowy nie odgrywa równie istotnej roli w gospodarce jak w Polsce. Warszawa stoi przed realną szansą zbudowania pozycji regionalnego centrum finansowego koncentrującego aktywność polskich i zagranicznych emitentów i inwestorów.

Stolica Polski może mieć prawdziwe City (na skalę naszego regionu) przyciągające przedsiębiorców, ale też młodych ludzi, nie tylko z Polski, którzy zobaczą w nim szansę na rozwój, robienie kariery i pomnażanie swojego majątku. Sama giełda ma szansę dołączyć do niewielkiego ciągle grona polskich firm podejmujących wyzwanie zagranicznej ekspansji. Blisko cztery lata temu rząd przyjął, wypracowaną z istotnym udziałem uczestników rynku, strategię rozwoju polskiego rynku kapitałowego, znaną jako Agenda Warsaw City 2010. Podjęty wtedy plan nadania wyższej rangi w gospodarce rynkowi kapitałowemu budził niedowierzanie wobec ambicji wytyczonych celów.

Wstrzemięźliwości wchodzenia polityków na teren rynku kapitałowego sprzyjała ustawiona wysoko od samego początku poprzeczka wymagań profesjonalnych

Będąc w 2/3 horyzontu agendy, można odnotować, że przekonanie szerokiej rzeszy kibicujących jej realizacji uczestników rynku okazało się nie mrzonką, tylko opartą na solidnych przesłankach wizją. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze w 2004 roku udział kapitalizacji w PKB wynosił ok. 20 proc., a cel osiągnięcia 40 proc. w 2010 roku był przez wielu ekspertów uznawany za mało realny. Dziś relacja wartości spółek notowanych na giełdzie (ponad 920 mld zł) do PKB sięga około 75 proc.

A warto przypomnieć, że dziś wartość środków zgromadzonych w funduszach emerytalnych i inwestycyjnych przekracza wartość depozytów bankowych gospodarstw domowych! Czemu zawdzięczamy nowoczesne regulacje i trwałe instytucje – wtedy zbudowane i funkcjonujące do dziś w stale modernizowanej formie? Może doświadczenia stąd płynące są do wykorzystania w innych dziedzinach?

Po pierwsze, i zapewne najważniejsze, rynek kapitałowy miał szczęście do ludzi. Grono osób współtworzących w latach 90. Giełdę Papierów Wartościowych, Komisję Papierów Wartościowych, Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych i domy maklerskie wyróżniały cechy sprzyjające realizacji wielkich i trwałych projektów. Znamionował je, jak często podkreśla to organizator giełdy Wiesław Rozłucki, profesjonalizm działania. Dzięki temu szukano obiektywnie najlepszych rozwiązań i troszczono się o długofalowe skutki podejmowanych decyzji. Warto to podkreślić dziś, gdyż, ośmieszona już wprawdzie, teza o ”micie profesjonalistów” ma ciągle swoich wyznawców i może kogoś, szczególnie młodych ludzi, wprowadzić w błąd, iż amatorszczyzna też może być rękojmią sukcesu.

Stolica Polski może mieć prawdziwe City (na skalę naszego regionu) przyciągające przedsiębiorców i młodych ludzi, nie tylko z Polski, którzy zobaczą szansę na rozwój i zrobienie kariery

Ale nie tylko o wiedzę merytoryczną tu chodzi. Powszechniejsza wtedy niż dziś była wiara w sens pracy pro publico bono. Pracy tej towarzyszyła pasja, swoista pozytywna energia – przekonanie do głębokiego sensu podejmowanych wspólnych wysiłków niezależnie od wyznawanych poglądów. Dziś ten nastrój ma szansę powrócić przy okazji organizacji Euro 2012 czy, w bardziej rozproszonej skali, przy realizacji programów finansowanych z funduszy europejskich. Jednak aby ludzie mogli zrealizować swoje wizje, musi im być dana przestrzeń. Państwo wówczas tę przestrzeń stworzyło. Podział ról między państwem a obywatelem został zdefiniowany w sposób sprzyjający uwolnieniu indywidualnej energii i potencjału intelektualnego. Państwo pozostawiło sobie rolę nadzorcy i regulatora. Tak zdefiniowana rola państwa to w istocie nic nadzwyczajnego w rynkowej gospodarce, ale niedawno jeszcze w Polsce rządzący z zapałem bronili odziedziczonej po PRL wizji państwa omnipotężnego.

Przykład ten pokazuje, jak wiele można dokonać, ustalając właściwe ramy działania i pozwalając ludziom na wypełnianie ich samodzielnie treścią. To pośrednio może sugerować, że rynek kapitałowy miał w ciągu ostatnich 17 lat także szczęście do polityki i polityków. Nie było to jednak łaskawe zrządzenie losu. Wstrzemięźliwości we wchodzeniu polityków na teren rynku kapitałowego sprzyjała ustawiona wysoko od samego początku poprzeczka wymagań profesjonalnych. Stworzyło to swoisty kokon ochronny i spowodowało, że terytorium giełdy traktowano jako obszar zarezerwowany dla specjalistów, a przy okazji niezbyt atrakcyjny z punktu widzenia bieżącej polityki, także z powodu braku atrakcyjnych synekur. Znaczenie tego czynnika jest o tyle istotne, że państwo pozostało do dziś właścicielem infrastruktury instytucjonalnej rynku (GPW, KDPW), czym zresztą polski rynek się wyróżnia, w mojej opinii negatywnie, na tle innych krajów. Rozwojowi rynku sprzyjały jeszcze inne okoliczności.

Pierwszą z nich była prywatyzacja przez giełdę. Zbyt mały postęp w tej dziedzinie jest często przedmiotem zasłużonej krytyki, ale przez 17 lat podstawowe ”paliwo” rozwoju rynku w formie ofert publicznych było zapewniane właśnie przez Skarb Państwa. Wysyp spółek prywatnych jest zjawiskiem stosunkowo nowym, co nie dziwi, ponieważ potrzebowały one czasu, aby urosnąć i okrzepnąć na tyle, by przejść do publicznej formy własności. Warto rolę tego czynnika podkreślić i dziś, gdyż w rękach Skarbu Państwa pozostaje nadal wiele spółek (nie wspominając o tzw. resztówkach), które z powodzeniem mogą być sprzedane w formie publicznej oferty na giełdzie. Na marginesie: za karygodne marnotrawstwo uznać należy niewykorzystanie w tym celu trwającej w poprzednich dwóch latach znakomitej koniunktury giełdowej.

Inną, fortunną okolicznością – sprzyjającą zresztą nie tylko rynkowi, ale i całej gospodarce – było przeprowadzenie reformy emerytalnej i utworzenie otwartych funduszy emerytalnych. Dzięki temu stworzono katalizator rozwoju rynku przez zaistnienie na nim coraz potężniejszej grupy prywatnych – co ważne – polskich inwestorów instytucjonalnych. W ten sposób również przyszli polscy emeryci mają szansę uczestniczenia w rozwoju polskiej gospodarki wyrażonym we wzroście wartości giełdowych spółek.

Dzięki rynkowi kapitałowemu potencjał tkwiący w OFE będzie mógł zostać spożytkowany przez wiele polskich firm poszukujących kapitału na giełdzie. Potencjał ten jest z kolei ciągle niewykorzystany w przypadku innych przedsięwzięć, jak choćby infrastrukturalnych (finansowanie budowy dróg i autostrad). Również polityka podatkowa, mimo wprowadzenia podatku od dochodów osiąganych na giełdzie, nie zakłóciła rozwoju rynku. Dziś – w sposób prawidłowy – wszystkie dochody kapitałowe są opodatkowane jednolicie, co sprzyja niezdeformowanemu przepływowi kapitału poszukującego najkorzystniejszych lokat w zależności od oceny ich ryzyka i rentowności. Na polskim rynku kapitałowym regulacje ustawowe są uzupełniane zbiorem reguł (np. kodeks dobrych praktyk spółek giełdowych) o charakterze oddolnym, samoregulacyjnym. To ważne, bo sukces rynkowego społeczeństwa obywatelskiego zależy głównie od jego zdolności do samoregulowania i samorządzenia. Stosowanie reguł ładu korporacyjnego przyczynia się do prawidłowego działania spółek, rynku i całej gospodarki.

Igor Chalupec – właściciel licencji maklerskiej nr 45, były wiceprezes Pekao SA, i były prezes PKN Orlen

Jutro upłynie 17 lat od momentu odrodzenia się polskiego rynku kapitałowego, za który uznaje się wznowienie po kilkudziesięciu latach przerwy notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Nie uchronił się on od wpadek, afer i kłopotów charakterystycznych dla wieku dojrzewania. Jednak nie były one fundamentalnej natury, a ogólny bilans okazał się korzystny. Podstawy zbudowane na początku lat 90. z powodzeniem przeszły próbę czasu. Sukces polskiego rynku jest niewątpliwie w polskich warunkach fenomenem. Wiele innych dziedzin naszego życia publicznego nie doczekało się choćby częściowo takich dokonań. To powodzenie nie zostało też powtórzone w innych krajach regionu. Praktycznie nigdzie – oprócz Węgier – rynek kapitałowy nie odgrywa równie istotnej roli w gospodarce jak w Polsce. Warszawa stoi przed realną szansą zbudowania pozycji regionalnego centrum finansowego koncentrującego aktywność polskich i zagranicznych emitentów i inwestorów.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką