Zastrzeżenia budzą oczywiście niektóre założenia makro, szczególnie niska inflacja na poziomie 2,9 proc. oraz wzrost gospodarczy na poziomie 4,8 proc. Ewidentnie Ministerstwo Finansów poprzez niski szacunek inflacji stworzyło sobie bufor na wypadek ryzyka niższego wzrostu gospodarczego lub też wyższego ubytku z tytułu obniżek stawek PIT. Trudno również znaleźć uzasadnienie dla założonej w budżecie wysokiej dynamiki konsumpcji prywatnej na poziomie 5,1 proc. Podobnie jak ministerstwo spodziewam się silnego wyhamowania tempa wzrostu płac w przyszłym roku (do ok. 7 proc.) oraz dynamiki zatrudnienia (do ok. 2,7 proc.). A te dwa czynniki powinny się przełożyć na mocniejszą korektę konsumpcji niż szacowany spadek z i tak bardzo wysokiego szacunku tegorocznej dynamiki konsumpcji 5,6 proc. na 5,1 proc. w 2009 r. Co do pozostałych założeń makro, stopy NBP na poziomie 6,2 proc. wydają się dość konserwatywnym założeniem i oznaczają de facto jedną obniżkę stóp pod koniec przyszłego roku z 6,25 proc. w tym roku. Przy tak niskiej inflacji, jaką prognozuje ministerstwo, skala redukcji stóp wydaje się zaniżona. Bardzo ambitnie wyglądają plany prywatyzacyjne rządu, gdyż planuje się uzyskać przychody w kwocie 12 mld zł, co na tle dokonań ostatnich lat wydaje się mało realistyczne.

Natomiast bardzo pozytywnie należy odebrać uwzględnienie oszczędności z tytułu likwidacji wcześniejszych emerytur w budżecie, co wskazuje na determinację, jest także swego rodzaju zobowiązaniem rządu do zamknięcia kwestii wcześniejszych emerytur w tym roku. Tak naprawdę główną wadą budżetu jest to, że nadal większość stanowią wydatki sztywne, na które tak narzekał minister Rostowski. Choć jeden krok w kierunku „odsztywnienia” ma szanse być zrobiony właśnie dzięki dokończeniu reformy emerytalnej.

Ryszard Petru jest głównym ekonomistą Banku BPH