Kiedy górnik powinien przestać fedrować, a kolejarz dziurkować bilety

Sprawa ma charakter polityczny dlatego, że żadne obiektywne kryteria nie istnieją. Ludzie są różni i tracą swoje zdolności w różnym wieku

Publikacja: 19.11.2008 23:32

Trwa bój o wcześniejsze emerytury. I wcale nie jestem pewien, jak się zakończy.

Spór ma bowiem charakter polityczny, a nie merytoryczny. Prawo do wcześniejszych świadczeń przez lata było nadawane właśnie z powodów politycznych. Jest to tak wyraźne, że w podręcznikach historii można by zamieszczać tabele zestawiające wydarzenia polityczne z nadaniem tego przywileju poszczególnym zawodom. 1968 rok, strajki studenckie – przywilej dla stoczniowców. Początek lat 70., narodziny propagandy sukcesu – wcześniejsze emerytury dla dziennikarzy i twórców. 1983 rok, koniec stanu wojennego – wydłużenie listy uprawnionych zawodów z 278 do 334.

Zmiana, którą chce obecnie wprowadzić rząd, ma również charakter polityczny i powoływanie się na kryteria medyczne przy ustalaniu nowej listy obraża elementarne poczucie logiki. Trudno bowiem przypuszczać, że 1 stycznia 2008 r. zanikną szkodliwe warunki pracy dla 700 tysięcy pracowników. Przypomnieć także warto, że między czerwcem a sierpniem rządowa lista pomostowiczów wydłużyła się o kilkanaście pozycji (lato było upalne, ale nie do tego stopnia, aby tak gwałtownie wzrosła szkodliwość pracy w tych zawodach!). Sprawa ma charakter polityczny dlatego, że żadne obiektywne kryteria nie istnieją. Ludzie są różni i tracą swoje zdolności w różnym wieku.

Zdarzają się hobbyści, którzy, mając 70 lat, uczą się latać odrzutowcem, i zawodowi piloci, którym nie wolno latać po czterdziestce. Występy Mai Plisieckiej w jej 70. urodziny wywoływały entuzjazm publiczności. A są tancerki, którym należałoby zabronić popisów scenicznych przed trzydziestką, głównie w trosce o zdrowie widzów.

Przykłady można mnożyć. Pokazują one, że sama idea uregulowania, do którego roku górnik powinien fedrować, a kolejarz dziurkować bilety, jest chora. Każdy powinien to robić, dopóki zdrowie mu pozwala. Po to są obowiązkowe badania okresowe, by lekarz decydował, czy można dalej pracować.

Każde inne niż indywidualne podejście do sprawy zawsze zawiera elementy dyskrecjonalne i powoduje niekończące się spory. Jedną z ich przyczyn są różnice między próbami wyceny zjawisk za pomocą narzędzi zobiektywizowanych a subiektywną oceną własnej sytuacji przez badanych.

Świetnego przykładu dostarczyły dwie informacje podane tego samego dnia przez media. „Lancet” opublikował wyniki badań nad zdrowiem Europejczyków. Pokazują one, że Polacy należą do najzdrowszych narodów, bo 50-letni mieszkaniec naszego kraju ma przed sobą 29 lat życia, z czego 18,5 roku (najdłużej w Europie Środkowej) w dobrej kondycji. Z kolei w „Gazecie Wyborczej” omówiono badania, w których pytano ludzi, od kiedy czują się starzy. Okazało się, że polska kobieta uważa się za starą już w wieku 60 lat i 4 miesięcy, a mężczyzna w wieku 62 i pół roku. Oceny te można by wykorzystać do ustalenia kresu możliwości zawodowych, a zatem i wieku emerytalnego. Według kryteriów zobiektywizowanych pracę zawodową powinniśmy kończyć średnio w wieku 68 lat i 6 miesięcy, a według subiektywnych – w wieku 61 lat i 6 miesięcy. I o te siedem lat różnicy zawsze można się pokłócić.

PS. W nocy z wtorku na środę bardzo szkodliwa stała się praca nauczycieli, więc przyznano im pomostówki.

Trwa bój o wcześniejsze emerytury. I wcale nie jestem pewien, jak się zakończy.

Spór ma bowiem charakter polityczny, a nie merytoryczny. Prawo do wcześniejszych świadczeń przez lata było nadawane właśnie z powodów politycznych. Jest to tak wyraźne, że w podręcznikach historii można by zamieszczać tabele zestawiające wydarzenia polityczne z nadaniem tego przywileju poszczególnym zawodom. 1968 rok, strajki studenckie – przywilej dla stoczniowców. Początek lat 70., narodziny propagandy sukcesu – wcześniejsze emerytury dla dziennikarzy i twórców. 1983 rok, koniec stanu wojennego – wydłużenie listy uprawnionych zawodów z 278 do 334.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację