Prywatyzacja albo socjalizm

Nie chcemy prywatnych inwestorów – zgodnie protestują związkowcy: energetycy i górnicy. W KGHM uważają, że nawet bankructwo jest lepsze od prywatnej własności i gotowi są strajkować do końca, czyli do czasu, gdy ich spółka ogłosi upadłość. Wszystko tylko po to, by w firmie nic się nie zmieniło. By zakładowy socjalizm mógł kwitnąć na pohybel budżetowi państwa.

Publikacja: 10.08.2009 22:42

By głównym właścicielem pozostał dobry państwowy wujek, który zawsze wysłucha pracowników, hojnie podzieli się z nimi zyskiem, a w razie czego wesprze ich pieniędzmi podatników. I wszystko to za jedyne kilkanaście tysięcy głosów w wyborach.

Związkowcy wyraźnie nie mają zaufania do rządu Tuska. Niesłusznie. Do niedawna jego stosunek do prywatyzacji niewiele różnił się od poglądów gabinetów PiS. Kryzys jednak wiele zmienił. Państwo potrzebuje pieniędzy z prywatyzacji.

Czy to oznacza, że liberalny rząd zacznie w końcu prywatyzować? Niekoniecznie. Należy się spodziewać przede wszystkim sprzedaży tzw. resztówek, czyli małych, ale często cennych pakietów akcji w spółkach już dawno sprywatyzowanych. W ubiegłym tygodniu sprzedano 2 procent takich akcji Pekao SA za ponad miliard złotych.

Bez uszczuplania swojej władzy Skarb Państwa może wyzbywać się akcji spółek, które są notowane na giełdzie. W KGHM państwo ma 42 proc. akcji. Jeśli sprzeda 10 proc., to dostanie za to około 1,8 mld zł, nie tracąc władzy w tej spółce. W Orlenie Skarb Państwa ma jeszcze mniejszy udział, ale także tam bez zgody ministra skarbu nie da się z tą firmą nic zrobić. Państwo może też sprzedać znaczące pakiety akcji w innych spółkach (PKO BP, PGNiG, Lotos), pozyskując w ten sposób miliardy złotych, poprawiając zarządzanie tymi firmami (przestaje obowiązywać ustawa kominowa), a równocześnie nie tracąc nad nimi kontroli.

Tyle że to wszystko nie jest prywatyzacją, ale łataniem budżetu. To podtrzymywanie fikcji prężnej kapitalistycznej gospodarki, w której w rzeczywistości rządzą socjalistyczne kolosy. Oczywiście kolosy nieefektywne, które w końcu przegrają konkurencję z prywatnymi firmami. Ale to potrwa – a na razie podatnicy będą do tych spółek dopłacać.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/jablonski/2009/08/10/prywatyzacja-albo-socjalizm/" "target=_blank]blog.rp.pl/jablonski[/link]

By głównym właścicielem pozostał dobry państwowy wujek, który zawsze wysłucha pracowników, hojnie podzieli się z nimi zyskiem, a w razie czego wesprze ich pieniędzmi podatników. I wszystko to za jedyne kilkanaście tysięcy głosów w wyborach.

Związkowcy wyraźnie nie mają zaufania do rządu Tuska. Niesłusznie. Do niedawna jego stosunek do prywatyzacji niewiele różnił się od poglądów gabinetów PiS. Kryzys jednak wiele zmienił. Państwo potrzebuje pieniędzy z prywatyzacji.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne