[b][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/08/11/czas-zlozonych-prac/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Ba, gdyby nawet nasz system szkolnictwa próbował, i tak miałby potężne problemy, bo kwestie popytu na różne zawody i podaży osób o stosownych kwalifikacjach zmieniają się ostatnio w sposób bardzo dynamiczny. Dostosowanie do takiego rynku dość jednak kostycznej struktury, jaką jest szkolnictwo, wydaje się nieomal niemożliwe. Inna sprawa, że jeśli się nie spróbuje, technika i szkoły wyższe będą opuszczać masowo młodzi ludzie wyposażeni w dyplomy, na które nikt nie czeka.
Oczywiście, nie sposób budować systemu kształcenia zawodowego na podstawie ofert zatrudnienia zgłaszanych do urzędów pracy, bo nie jest to wskaźnik miarodajny – coraz mniej firm szuka za ich pośrednictwem pracowników o wysokich kwalifikacjach, a wszak takich – teoretycznie – powinno być potrzeba coraz więcej. Ale i nie można ignorować profesji, których przedstawicieli jest w rejestrach więcej niż innych – warto pomyśleć, czy naprawdę jest nam potrzeba aż tylu bezrobotnych politologów? Dlatego konieczna jest znacznie silniejsza niż dotąd współpraca biznesu, urzędów pracy i szkół różnych szczebli. Bez tego do nikąd nie dojdziemy.
Jest jeszcze jedna kwestia – coraz częściej mówi się, że czas, kiedy ma się jeden zawód na całe życie, już się skończyły. A do tego Polacy są – niestety – kompletnie nieprzygotowani.