Sejm rozpoczął właśnie debatę nad budżetem na 2010 rok i zgiełk wokół kolejnych afer – hazardowej, stoczniowej czy jakiejkolwiek innej – nie powinien odwracać uwagi opinii publicznej od tego ważnego wydarzenia. Jak wiadomo, rząd zaplanował na przyszły rok budżet państwa z deficytem w wysokości ponad 52 miliardów złotych. Mimo że jest to największy deficyt w okresie całego ostatniego 20-lecia, rynki finansowe przyjęły tę informację dość spokojnie. Przedstawiciele rządu uznali to za dowód, że polityka gospodarcza władz jest wiarygodna, a Polska cieszy się nadal zaufaniem inwestorów.
[srodtytul]Negatywna wymowa deficytu[/srodtytul]
Niestety, sytuacja nie jest tak różowa, a samozadowolenie rządu jest co najmniej nie na miejscu. Umiarkowana reakcja rynków wynikała częściowo stąd, że już od wielu miesięcy spodziewano się nieuchronnego wzrostu deficytu, a częściowo z uspokojenia nastrojów rynkowych i pewnej odbudowy „apetytu na ryzyko” po okresie paniki z końca 2008 i z początku 2009 roku. Nie zmienia to faktu, że fundamentalna informacja o deficycie ma dla polskiej gospodarki charakter jednoznacznie negatywny. Inwestorzy zapewne ukarzą Polskę wyższymą rentownością na polskich papierach skarbowych, na co wskazują ostrzegawcze sygnały płynące z międzynarodowych agencji ratingowych.
[wyimek]Zdumiewa niefrasobliwość rządu, który liczy, że sam wzrost gospodarczy wyciągnie nas z deficytu[/wyimek]
Rynki mają powody do niepokoju. Najważniejszym jest brak wyraźnej perspektywy poprawy sytuacji. Wysoki deficyt sam w sobie nie musi wywołać negatywnych skutków, pod warunkiem że ma charakter przejściowy i towarzyszy mu wiarygodny program obniżania deficytu w następnych latach. Program taki musiałby zawierać solidne zobowiązanie rządu do przeprowadzenia w najbliższym czasie reform strukturalnych, które w trwały sposób zmniejszyłyby sztywne wydatki budżetowe w przyszłości. Tymczasem rząd najwyraźniej takiego programu nie ma. Kunktatorstwo polityczne związane z kalendarzem wyborczym, niezdolność do przełamania oporu koalicjanta, brak pomysłów i zapewne zwykła nieudolność sprawiają, że niezbędne reformy nie są podejmowane. Dotyczy to takich kluczowych obszarów, jak służba zdrowia, system zabezpieczeń społecznych (emerytury rolnicze, emerytury mundurowe, ujednolicenie wieku emerytalnego), rozwój infrastruktury czy wreszcie same finanse publiczne.