Są chwile w historii świata, w których zapadają decyzje o jego przyszłych losach. Jednym z takich momentów jest Konferencja Klimatyczna COP15 w Kopenhadze. Drogi są dwie – ścieżka zielonego dobrobytu i pewniejszej przyszłości albo droga stagnacji i pasywności wobec zmieniającego się klimatu. Wybór tej drugiej obarczy odpowiedzialnością za naszą decyzję kolejne pokolenia. Decyzja naprawdę nie wydaje się trudna.
Duński rząd ma jasny cel: pracujemy nad ambitnym, globalnym porozumieniem, które przyniesie redukcję emisji gazów cieplarnianych oraz sprawdzi się w kwestiach technologii i finansów. Dania powinna również określić nieprzekraczalny termin osiągnięcia prawnie wiążącego porozumienia.
Czas ma ogromne znaczenie. Każdy dzień zwłoki to rosnąca cena i rosnące potencjalne tragiczne skutki zmian klimatycznych. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej każdy rok zwłoki kosztuje 500 mld dol. Musimy wywrzeć presję i sprawić, by światowi przywódcy udźwignęli odpowiedzialność i podjęli szybkie działania odnośnie do zmian klimatycznych.
Kopenhaski nieprzekraczalny termin działa. Jeden po drugim rządy krajów z całego świata uaktywniają się przed grudniową konferencją. Ostatnio zobaczyliśmy konkretne działania Brazylii i Korei Południowej. Także Rosja dopracowała swoje stanowisko.
Prezydent Obama ogłosił plany USA nie tylko do 2020 r., ale te bardziej znaczące do 2025 i 2030. Redukcja o 4 proc. w odniesieniu do 1990 r. może nie być tym, na co liczył świat, ale Stany Zjednoczone zdają się rozumieć, że ceną za spóźnienie będzie konieczność jeszcze ostrzejszej redukcji po 2020 r. – o 18 proc. w 2025 i 32 proc. w 2030 r.