- Nasi milionerzy są całkiem biegli w podatkach, ale nie w finansach. Boją się korzystać z nieznanych produktów i dlatego wybierają to co znane, bezpieczne — mówi Marek Biskup z MillwardBrown SMG/KRC. Firma ta na zlecenie Pekao przepytała ponad 50 polskich milionerów (osoby, które mają przynajmniej 1 mln zł). Bogacze korzystają z usług kilku banków, ale to jak inwestować oszczędności doradza im jeden bank, w którym mają ulokowanych większość pieniędzy. Milionerzy nie są chętni do zmiany banków. Postrzegają to jak problem, skomplikowaną procedurę. Wabikiem na nich nie są promocje ani obniżki cen. Liczy się jakość obsługi, fachowe doradztwo.
Polscy milionerzy bardzo różnią się bardzo od niemieckich czy włoskich kolegów. Oni nie odziedziczyli majątku, dorobili się sami i cały czas pracują nad pomnażaniem oszczędności. — Zaczynali od zera, są pierwszym pokoleniem milionerów w Polsce — mówi Marek Biskup. — Nie chcą się chwalić swoją zamożnością, nie czują się elitą, podkreślają wręcz swoją normalność.
Większość czasu poświęcają pracy, w przeciwieństwie do bogaczy z Austrii czy Niemiec nie uprawiają sportów, nie mają czasu na częste odwiedzanie opery czy filharmonii. Natomiast w Austrii milionerzy traktują wręcz jak swój obowiązek pokazanie się na premierach, wernisażach. Milionerzy z zachodniej Europy pływają, jeżdżą na nartach, grają w tenisa i golfa.
To, co łączy polskich i zachodnioeuropejskich milionerów to silna niechęć do elit politycznych. Pojęcie elit państwowych dla większości z nich jest zdewaluowane, zawłaszczone przez osoby nieuprawnione do posługiwania się nim.
Polscy milionerzy są patriotami, deklarują przywiązanie do kraju, niechęć do emigracji, ale także brak poczucia wspólnotowości, deficyt społeczeństwa obywatelskiego.