Nie ma co hodować narodowych czempionów

Carlos Cavalle: Nie ma sensu nakładać na spółki Skarbu Państwa dodatkowych więzów – mówi wieloletni dziekan szkoły IESE

Aktualizacja: 16.02.2011 04:46 Publikacja: 16.02.2011 04:45

Nie ma co hodować narodowych czempionów

Foto: iese

[b]Rz: Czy to dobrze, gdy w gospodarce jest dużo państwa?[/b]

[b]Carlos Cavalle:[/b] Sektor publiczny nie jest zdolny zaspokoić wszystkich potrzeb społeczeństwa. Nie reaguje na nie wystarczająco szybko, często nie działa przejrzyście. Dlatego najlepszym rozwiązaniem wydaje się model skandynawski: usługi publiczne administrowane przez firmy prywatne, które z racji swego doświadczenia wiedzą, jak zarządzać tym majątkiem najbardziej efektywnie. Zazwyczaj sprawdza się to w dziedzinie transportu publicznego, ale nie tylko.

[b]Gdzie jeszcze?[/b]

Dam przykład z mojej rodzinnej Hiszpanii. Władze Barcelony przekazały zarządzanie służbą zdrowia grupie lekarzy, którzy dostają na ten cel środki z budżetu. Wysokość tej kwoty podlega co roku negocjacjom, składają też sprawozdanie z ich wykonania. Są kimś w rodzaju wynajętych menedżerów, którzy mają za zadanie dobrze wydać państwowe pieniądze. I to się sprawdza. W tej chwili mógłbym zadzwonić do dowolnej placówki i umówić się na wizytę jeszcze tego samego dnia wieczorem.

[wyimek]Kluczem do sukcesu firm jest i zawsze było dobre zarządzanie, a w spółkach Skarbu Państwa trudno uniknąć partyjnych nominacji. Tak jest na całym świecie[/wyimek]

[b]Jeszcze w latach 70. znaczny udział w hiszpańskiej gospodarce miały firmy należące do państwa. Jak jest teraz?[/b]

Dziedzictwem po epoce Franco była dominacja państwowych firm w większości sektorów. Potem niemal wszystko zostało bardzo szybko sprywatyzowane. Z sukcesem: hiszpańskie firmy, choć teraz należą do prywatnych inwestorów, w tym także zagranicznych funduszy, należą do czołówki w swoich branżach na świecie. Tak jest w energetyce – Iberdrola czy Endesa są w 100 procentach prywatne, podobnie koncern paliwowy Repsol. Tak jest w telekomunikacji – weźmy choćby Telefonicę, jeden z największych globalnych koncernów w swoim sektorze.

[b]Co wpłynęło na sukces hiszpańskiej prywatyzacji? [/b]

Przede wszystkim doszło do niej, kiedy cała światowa gospodarka systematycznie rosła. Po pierwszym kryzysie naftowym w 1973 r. i dwóch mniejszych: w 1983 i 1992 r., ciągle obserwowaliśmy wzrost, zarówno w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej, jak i w krajach mniej rozwiniętych. Poza tym udało nam się zapewnić prywatyzowanym firmom dobre zarządzanie, głównie krajową kadrę.

[b]Nie można było tego samego zrobić w firmach z udziałem państwa?[/b]

Kłopot z takimi firmami polega na tym, że zawsze wchodzą w nich w grę restrykcje niewynikające z prawideł gospodarki rynkowej. Jak wiadomo, każde przedsiębiorstwo, niezależnie od formy własności, musi podlegać pewnej ochronie.

Zwykle jest to jednak ochrona w postaci przepisów prawnych i kodeksu moralnego obowiązującego w firmie. Tymczasem w spółkach z udziałem państwa dochodzą kolejne restrykcje, które w krótkiej perspektywie mogą się okazać korzystne – na przykład w postaci protekcjonizmu krajowego rynku – ale w dłuższym czasie mogą być niebezpieczne.

[b]Dlaczego?[/b]

Bo – mówiąc obrazowo – nakładają firmom z udziałem państwa dodatkowe więzy, którymi nie są spętane przedsiębiorstwa prywatne. Szanse nie są więc wyrównane. Hiszpańskie koncerny, które zostały sprywatyzowane w latach 80., rozwijają się w tempie, którego ze względu na polityczne ograniczenia nie rozwinęły nigdy żadne firmy państwowe.

[b]Wtedy jednak światowa gospodarka się rozwijała, a teraz mieliśmy kryzys. Skoro niektóre kraje nacjonalizują na przykład banki, może państwo powinno się wstrzymać ze sprzedażą udziałów w swoich spółkach? Może optyka się zmieniła?[/b]

Nic podobnego. Obecny kryzys gospodarczy jest wyłącznie efektem kryzysu w sektorze finansów. W takich krajach jak Chiny, które nie miały tak rozwiniętych i skomplikowanych rynków finansowych jak USA i Europa Zachodnia, nie było mowy o żadnym kryzysie. To pokłosie braku wystarczających regulacji dotyczących sektora finansów, braku wystarczających instrumentów do zarządzania nim i błędów agencji ratingowych, które nie potrafiły właściwie oszacować ryzyka. Regulacje, jakie dotąd obowiązywały, są przestarzałe, nieadekwatne do realiów, w których w ciągu sekundy można przetransferować miliardy dolarów z jednego miejsca na świecie w drugie. Potrzebujemy globalnych regulacji dotyczących sektora finansowego, i tyle. Po co więc mieszać do tego inne branże, przeznaczone do prywatyzacji, takie jak motoryzacja, telekomunikacja czy produkcja leków? Nie ma sensu wprowadzać nadmiernych obostrzeń w każdym z tych obszarów, bo okażą się zbytnim ciężarem w przyszłości.

[b]Nie powinniśmy więc hodować narodowych czempionów?[/b]

Nie, bo kluczem do sukcesu firm było i jest dobre zarządzanie, a w przypadku firm z udziałem państwa nigdy nie da się uniknąć nominacji na stanowiska zarządcze osób, które nie mają odpowiednich kompetencji, tylko wsparcie polityczne. Tak było w Hiszpanii, tak jest w każdym innym kraju. Nie pomogą tu żadne pośrednie rozwiązania. Trzeba te firmy prywatyzować. Nie ma jednak idealnego, uniwersalnego modelu prywatyzacji. Każdy kraj powinien wypracować sobie własne proporcje pomiędzy udziałem państwowego i prywatnego sektora w poszczególnych obszarach gospodarki. Powtórzę jednak jeszcze raz: nie próbujmy wprowadzać w firmach dodatkowych, politycznych restrykcji, usprawiedliwiając je globalnym kryzysem. Miarą oceny organizacji jest jej efektywność, a firmyczempiony obarczone ekstraciężarem na starcie mają gorszą pozycję od prywatnych konkurentów. Pozwólmy im po prostu robić biznes w granicach dopuszczonych przez prawo i kodeks moralny.

[ramka]

[b]CV[/b]

Carlos Cavalle jest wieloletnim emerytowanym dziekanem hiszpańskiej podyplomowej szkoły dla menedżerów IESE. To jedna z najlepszych na świecie szkół w prowadzeniu programów MBA i Executive MBA, powiązana z organizacją Opus Dei. Zakładał współpracujące z IESE szkoły biznesu w Chinach (CEIBS – obecnie najlepsza szkoła w tym kraju), w Argentynie (wg „Financial Times” 17. szkoła na świecie) oraz Institute of Media and Entertainment w Nowym Jorku. Prowadzi cieszący się dużym powodzeniem program o relacjach między członkami rad nadzorczych i zarządów. [/ramka]

[b]Rz: Czy to dobrze, gdy w gospodarce jest dużo państwa?[/b]

[b]Carlos Cavalle:[/b] Sektor publiczny nie jest zdolny zaspokoić wszystkich potrzeb społeczeństwa. Nie reaguje na nie wystarczająco szybko, często nie działa przejrzyście. Dlatego najlepszym rozwiązaniem wydaje się model skandynawski: usługi publiczne administrowane przez firmy prywatne, które z racji swego doświadczenia wiedzą, jak zarządzać tym majątkiem najbardziej efektywnie. Zazwyczaj sprawdza się to w dziedzinie transportu publicznego, ale nie tylko.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody