Bieżące wyceny mierzone rynkowymi wskaźnikami sugerują, że akcje są dużo tańsze, niż miało to miejsce w połowie 2008 roku, gdy główne indeksy znajdowały się na zbliżonym do dzisiejszego poziomie. Biorąc pod uwagę coraz większe zainteresowanie graczy zagranicznych naszym parkietem, stwarza to szansę na kontynuację rosnącego trendu.
Cały czas strumień taniego pieniądza szuka swojego ujścia i znajduje je między innymi na giełdach. O ile jednak ceny akcji nie są jeszcze wyśrubowane, o tyle niebezpieczny jest fakt, że ten strumień znajduje swoje ujście również na rynkach surowcowych, gdzie mamy ewidentne symptomy baniek spekulacyjnych. Drogie surowce to dla giełdowych emitentów o wiele poważniejszy problem niż podwyżki stóp procentowych, choć jedne i drugie mogą się przyczynić do obniżenia efektywności firm.
W kolejnych kwartałach może się zatem okazać, że zyski przedsiębiorstw nie nadążają za wzrostem cen akcji. Co się wtedy stanie, nietrudno przewidzieć.
Otwarte pozostaje pytanie, jak na stale rosnące indeksy zareagują klienci TFI. Fundusze zaczynają coraz śmielej reklamować agresywne produkty. Jeśli Polacy znów zaufają reklamom, pieniędzy na rynku może być jeszcze więcej. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że tym razem działy marketingu TFI działały w porozumieniu
z zespołami zarządzającymi i wiara w kontynuację zwyżek poparta jest silnymi argumentami. W przeciwnym razie możemy mieć powtórkę z historii.