Gdy tylko nastał maj, analitycy i komentatorzy przypomnieli sobie o tym przysłowiu, co zaowocowało licznymi rozważaniami na temat wiosennej i letniej koniunktury giełdowej. Z tego co pamiętam, panował pogląd, że nie należy się spieszyć z wakacyjnym zamykaniem pozycji. Patrząc na wykresy indeksów, można powiedzieć, że analitycy mieli racje.
Indeksy to jedno, a kursy akcji pojedynczych spółek to drugie. W przypadku akcji Nokii, największego światowego producenta komórek, przysłowie sprawdziło się w 100 proc. Tak samo zresztą jak w przypadku akcji Hewlett-Packarda, czołowego globalnego producenta komputerów.
Nokia już na początku maja znacząco straciła na wartości, ale potem jej kurs zachowywał się stabilnie. Horror zaczął się w ubiegłym tygodniu, gdy spółka poinformowała, że ogłoszone zaledwie kilka tygodni wcześniej prognozy na II kwartał już są nieaktualne. Kurs runął. Analitycy jeden po drugim obniżali wyceny akcji fińskiej spółki, a w mediach nie sposób było nie znaleźć informacji Nokii. Tytuły niektórych newsów, w tym w polskich mediach' wołały o pomstę do nieba – np. jeden z dzienników obwieścił „to koniec fińskiego koncernu" – i świadczyły, że sprawą zajęli się nie dziennikarze finansowi, ale specjaliści od taniej sensacji.
W ubiegłotygodniowej historii notowań Nokii najciekawszy dla mnie był wpływ notki z Twittera na kurs akcji spółki. Autor notki – uchodzi za osobę dobrze poinformowaną – zapowiedział w środę, że Microsoft kupi dział mobilny Nokii za 19 mld dolarów. W kilka chwil później news zacytowały serwisy telekomunikacyjne i giełdowe, a kurs akcji spółki strzelił w górę. Wzrost był na tyle silny, że akcje Nokii zaczęli także kupować ci, którzy wcześniej obstawili spadek. Kupowali, by ratować zyski z krótkiej sprzedaży. Plotka zgasła równie szybko, jak wybuchła, a następnego dnia doczekała się oficjalnego dementi. Kto na niej zarobił, a kto stracił, to zapewne sprawdzą komisje nadzoru giełdowego.
W piątek znów media miały wpływ na cenę akcji Nokii. W serwisie agencji Bloomberg pojawiła się obszerna depesza, z której wynikało, że gdyby Nokię podzielić na części i sprzedawać po kawałku, to jej wartość byłaby o ponad 50 proc. większa niż aktualna kapitalizacja. To dało do myślenia inwestorom giełdowym. Piątkową sesję w USA akcje Nokii zakończyły na zielono, choć rynek szedł w dół.