Dla porównania do drugiej w zestawieniu największych odbiorców polskich towarów Wielkiej Brytanii wędruje ponad 6 proc. sprzedaży zagranicznej naszych firm, zaś import z Rosji (drugie miejsce) przekracza 12 proc. Niemiecka gospodarka rozwija się obecnie zgodnie z oczekiwaniami analityków. W 2011 r. w tempie 3 proc., po wzroście o 3,7 proc. rok wcześniej.
Za tymi liczbami kryje się sukces tysięcy przedsiębiorstw, nie tylko tych wydających setki milionów euro na inwestycje w Niemczech, jak PKN Orlen czy Ciech. Na prosperity gospodarki naszych sąsiadów korzystają też zastępy małych firm, które dzięki rosnącemu wciąż popytowi zza Odry mają gdzie sprzedawać swoje towary i oferować usługi.
Sęk w tym, że prognozy dla Niemiec nie są różowe. Część ekspertów uważa, iż po minimalnym spadku PKB w IV kwartale, gospodarka skurczy się także w pierwszych trzech miesiącach roku, co oznaczałoby recesję. Czy później nastąpi odbicie, zależy od tego, jak szybko uda się zażegnać kryzys w eurolandzie. Jeśli ratowanie krajów strefy euro będzie się przedłużać, także niemiecka gospodarka może wpaść w tarapaty. A wtedy „psychologia kryzysu", która dziś hamując inwestycje polskich firm ogranicza ich rozwój, mogłaby szybko zamienić się w prawdziwy kryzys.
Najpoważniejszymi obrońcami wzrostu są niemieccy konsumenci, wspierający dziś najmocniej rozwój tamtejszej gospodarki. Trzymajmy kciuki, żeby nie zrezygnowali z kupowania między innymi polskich towarów.