Rz: Międzynarodowe instytucje finansowe obniżają prognozy wzrostu dla świata. Bank Światowy mówi nawet, że dwa małe kraje ogłoszą niewypłacalność. Czy nie jest to zbyt czarna prognoza?
Thomas Mayer: Jeśli popatrzy się bez głębszej analizy na sytuację gospodarczą świata, nie wygląda to źle. Nadal jest zakładany 3,25-proc. wzrost gospodarki światowej i będzie on generowany przez kraje rozwijające się. Nawet jednak jeśli chodzi o kraje rozwinięte, to sprawy wcale nie przedstawiają się tak źle.
Dla USA zakładamy wzrost na poziomie 2,5 proc., mamy ożywienie w Japonii. Jeśli jednak przyjrzymy się strefie euro, naprawdę zaczynają się problemy. Dla strefy euro mamy prognozę recesji na poziomie minus 0,5 proc. I się okazuje, że wszystkie rodzaje ryzyka, jakie wiszą nad światową gospodarką, pochodzą ze strefy euro.
Największym z nich pozostaje oczywiście Grecja?
I to, czy w tym tygodniu zdołamy zakończyć negocjacje w sprawie redukcji długu. Jeśli tak się nie stanie, a potem dojdzie do niekontrolowanego ogłoszenia niewypłacalności, istnieje potencjalne zagrożenie „wykolejenia się" gospodarki światowej, bo dla globalnego systemu finansowego byłoby to prawdziwym szokiem. Dlatego najbliższe dni są kluczowe. I czy dojdzie w tym czasie do porozumienia między Międzynarodowym Instytutem Finansów, reprezentującym świat prywatnych banków oraz instytucji finansowych, i greckimi władzami.