Mamy trzy źródła przychodów: usługi dla firm poszukujących pracowników, marketing i reklamę oraz subskrypcje. Te pierwsze to program pomagania działom HR w poszukiwaniu pracowników. Dajemy im narzędzie, dzięki którym mogą wyszukać w LinkedIn interesujące ich osoby, które nawet niekoniecznie musza aktualnie szukać pracy i to sygnalizować. Drugi rodzaj wpływów to wpływy z działań marketingowych i reklamowych, które za naszym pośrednictwem są dopasowywane do profili odbiorców: można np. przygotować kampanie informacyjną kierowaną tylko do jednej grupy zawodowej. Ostatnie źródło wpływów to płatne konta z dodatkowymi funkcjonalnościami.
Na jakie wpływy liczycie z polskiego rynku w tym roku?
Nie mogę podawać takich danych, ale generalnie jesteśmy optymistami, bo widzimy wiele zainteresowania ze strony firm, jeśli chodzi o media społecznościowe - nie tylko w Polsce. Coraz bardziej zależy im na trafianiu w komunikatami do właściwych osób. Siec relacji miedzy poszczególnymi osobami pokazuje, że informacja, która zostanie zauważona i polecona przez jedna osobę, błyskawicznie trafia do ludzi z nią powiązanych – to świetnie działający system przekazywania komunikatów.
Jakie znaczenie ma dla Was Polska? Którym krajem jest w Europie?
Nie ma dla nas ważnych i ważniejszych krajów, wszystkie są ważne, bo we wszystkich się rozwijamy. W Europie największym rynkiem pod względem liczby kont jest Wielka Brytania: ma ich 7 mln, potem Francja: ok. 3 mln. W Europie wszystkich użytkowników mamy 33 mln ludzi. Polska nie jest największym rynkiem w Europie, znajduje się gdzieś po środku, ale jest jednym z tych krajów, gdzie chcemy się rozwijać,.
W dniu debiutu LinkedIn na nowojorskiej giełdzie w ubiegłym roku wartość waszych akcji wzrosła dwukrotnie, a już widełki cenowe ceny emisyjnej zakładały cenę, zgodnie z którą wycena firmy była wtedy warta 17-krotność przychodów spółki. Czy zezwalając na takie wyceny nie tworzymy na rynku nowej bańki?