Za nami dwa miesiące umacniania się złotego, rosnących kursów akcji i dobrej koniunktury w sferze realnej. Wybuchu optymizmu wśród analityków ekonomicznych jednak nie widać. Nie wyciągając wniosków z dwumiesięcznego ożywienia (którego nikt nie przewidział), stosują sprawdzoną metodę przepowiadania pogody: na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma. Mówiąc ściślej, opinie analityków są podzielone. Jedni twierdzą, że „wyraźne zwiększenie płynności po operacji LTRO wspomoże złotego". Drudzy utrzymują, że rozdanie przez EBC 530 mld euro „zostało już zdyskontowane i na rynku walutowym czeka nas konsolidacja, a nawet korekta".
Podobnie jest z innymi ocenami. Weźmy jako przykład być może najważniejszy wskaźnik dla polskiej gospodarki, czyli sprzedaż detaliczną w Niemczech. W styczniu wskaźnik ten spadł o 1,6 proc. w ujęciu miesiąc do miesiąca i wzrósł o 1,6 proc. w ujęciu rok do roku. Zostało to ocenione zarówno jako „zaskakujący spadek", jak i „dalszy wzrost sprzedaży".
Dobrze chociaż, że zagraniczne banki przepowiadające wcześniej spowolnienie gospodarcze w Polsce systematycznie zmieniają swoje prognozy na naszą korzyść. Najpierw zrobił to znany ze swojego krytycyzmu BNP Paribas (wzrost PKB w 2012 roku o 2,4 proc. zamiast poprzednio podawanego wskaźnika 1,6 proc., a w 2013 roku 2,7 proc. zamiast 2,4 proc.). Swoje prognozy przeszacował także Credit Suisse. Dla bieżącego roku przewiduje 3-proc. dynamikę (wcześniej 2,8 proc.), zaś 3,5-proc. dla roku przyszłego (2,8 proc.).
Wszystko to jednak za mało, żeby tryskać optymizmem i ogłaszać koniec trudnych czasów. Dlatego stale poszukuję choćby najmniejszych przesłanek mogących umocnić moją wiarę w lepszą przyszłość.
Ku mojemu zaskoczeniu źródłem takich przesłanek stał się minister sprawiedliwości. Ogłosił (dlaczego on?) listę deregulacyjną obejmującą 49 zawodów, do których dostęp ma być ułatwiony. Jest to zaledwie projekt i to zapowiedziany nie przez szefów resortów gospodarczych, ale przez Jarosława Gowina. Projekt, przyznajmy, umiarkowanie rewolucyjny, bo zawodów koncesjonowanych w Polsce jest około 300. Poza tym proponowane zmiany dotyczą dziedzin, w których zatrudnienie jest stosunkowo niewielkie. I często ledwie łagodzą ograniczenia (jak to kiedyś mawiano: nie będzie już potrzebne ukończenie 80 lat i pisemna zgoda obojga rodziców; wystarczy, że zgodzi się tylko jedno z nich).