Choć ograniczenia dotyczące kredytów walutowych wprowadził jeszcze poprzedni szef KNF, to do ich surowej egzekucji przystąpił już duet Andrzej Jakubiak – Wojciech Kwaśniak. I dlatego bankowcy muszą m. in. podejmować działania ograniczające ekspozycję na ryzyko walutowe.
Dzięki konserwatywnej polityce nadzoru (także w czasach Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego kierowanego przez Kwaśniaka) i dość restrykcyjnej polityce pieniężnej polski sektor bankowy suchą stopą przeszedł przez ostatni kryzys. Ale nawet teraz, gdy jego wyniki okazały się rekordowe, właściciele banków nie będą mogli robić, co zechcą, z zyskami. KNF już zapowiedziała, że będzie wskazywała, który bank i jaką kwotę może przeznaczyć na dywidendę. Skłoniła też banki do wycofania się z tzw. lokat jednodniowych, choć zgodnie z prawem jeszcze mogłyby pozwalać unikać płacenia podatku Belki. Nadzór jest też aktywny przy przejmowaniu Kredyt Banku przez Santandera i już wysyła do Hiszpanii sygnały dotyczące swoich oczekiwań.
Każdy, kto zna Wojciecha Kwaśniaka, wie, że ten doświadczony aktywny nadzorca zawsze (także jako szef GINB) dążył do tego, by w spółkach córkach światowych banków nad Wisłą jak najwięcej do powiedzenia mieli lokalni menedżerowie. Opisywana przez nas sytuacja z BRE jest tego kolejnym dowodem. Wskazuje, że zagraniczni właściciele naszych banków nie mogą traktować swoich polskich córek wyłącznie jako maszynek do zarabiania pieniędzy.