Rządzący słabo liczą

Polska wykształciła w historii wielu wybitnych matematyków. Stefan Banach, Stanisław Ulam, Hugon Steinhaus – to tylko przykłady.

Publikacja: 14.03.2012 03:18

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Niestety ta wspaniała tradycja nie ma większego odzwierciedlenia w sferze politycznej. Rządzący liczą słabo, a czasami wręcz tragicznie.

Oto przykład. Ostatnio wykazał się jeden z ludowców – mniejsza o to który. Teza jest następująca: lepiej w obecnej sytuacji nie podnosić wieku emerytalnego za mocno, bo może to doprowadzić do... bezrobocia wśród młodzieży.

Jak znalazł taką rewelację? Trudno powiedzieć. Można przypuszczać, że to echa retoryki, jaka dominowała w Europie w latach 80. Wówczas wysokie bezrobocie doprowadziło rządzących w wielu krajach do przekonania, że kiedy „zdejmiemy" część osób z rynku pracy, to zrobimy miejsce dla innych.

Jednak po przeszło 20 latach jasne jest, że ten sposób myślenia jest całkowicie nietrafiony.

Zacznijmy od faktów, czyli prostej matematyki, a raczej statystyki, choć to pokrewne dziedziny. Wśród krajów Unii Europejskiej istnieje negatywna korelacja między aktywnością osób w wieku 55 plus a stopą bezrobocia wśród osób w wieku 25 minus (dane średnie za ostatnią dekadę). Czyli średnio im wyższa aktywność zawodowa starszych pracowników, tym lepsza sytuacja młodszych pracowników. To są proste liczby, nie ma tu żadnej polityki czy idei.

Podajmy kilka uderzających przykładów. W Bułgarii, Rumunii, Czechach czy na Węgrzech aktywność zawodowa osób starszych jest wyższa niż w Polsce, a bezrobocie wśród młodzieży – znacznie niższe. Polska akurat wyróżnia się w tej dziedzinie bardzo negatywnie. Tu nie trzeba skomplikowanych działań – wystarczą znaki nierówności.

Skąd taka zależność? Otóż na gospodarkę nie można patrzeć jak na wielką liczbę kubeczków (miejsc pracy), do których wpada określona liczba kulek (pracownicy). Liczba nowo tworzonych miejsc pracy zależy m.in. od tego, jak dynamiczny jest rynek pracy, jak duże są obciążenia fiskalne firm. Im więcej osób starszych pracuje, tym większa jest jakość całej siły roboczej, wyższy potencjał gospodarki, niższe obciążenia fiskalne. To zaś może sprzyjać zatrudnianiu młodych.

Nikt nie twierdzi, że podnoszenie wieku emerytalnego nie będzie bolesne dla wielu osób. Ale jeszcze bardziej bolesne jest utrzymywanie status quo, czyli brak reform rynku pracy w warunkach dramatycznie wysokiego bezrobocia wśród młodzieży.

Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości

Niestety ta wspaniała tradycja nie ma większego odzwierciedlenia w sferze politycznej. Rządzący liczą słabo, a czasami wręcz tragicznie.

Oto przykład. Ostatnio wykazał się jeden z ludowców – mniejsza o to który. Teza jest następująca: lepiej w obecnej sytuacji nie podnosić wieku emerytalnego za mocno, bo może to doprowadzić do... bezrobocia wśród młodzieży.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację