Ograniczenia w wydatkach inwestycyjnych narzuca także prawo, wolniej płyną również pieniądze z Brukseli, których więcej można się spodziewać znowu dopiero po 2015 r. Samorządowcy znajdą na to sposób, w miarę jak zbliżać się będą kolejne wybory. Przeżyliśmy już falę zapowiedzi budowy lotnisk, które miały powstawać w niemal każdym większym mieście, rachunek ekonomiczny nie był w tym przypadku bynajmniej priorytetem. Później na wyścigi budowano parki wodne, na budowę których miasta się zadłużały jakby włodarze stracili zdrowy rozsądek.
W Polsce inwestycje samorządowe po części wynikają z lokalnej rywalizacji. Skoro sąsiedni powiat, województwo coś robi lub zapowiada, to czemu nie zrobić czegoś podobnego. Przed wyborcami można się będzie wykazać dbałością o nowe miejsca pracy, a nawet jeśli z projektu nic nie wyjdzie, to przynajmniej przez miesiące/lata będzie można pomarzyć o spodziewanym deszczu pieniędzy. Widać to było choćby po już planowanych parkach rozrywki, na które włodarze rzucali się wyjątkowo chętnie. Mieli je u nas budować Michael Jackson i turecki biznesmen- mitoman Vahap Toy. Nic z tego nie wyszło, ale znowu emocje podgrzewają dwa planowane w okolicach Warszawy parki.
Pisane palcem na wodzie, ale w blasku chwały można się pogrzać. Szkoda, że z podobnym zaangażowaniem nie podchodzą do projektów, które realnie mogą poprawić standard życia mieszkańców.