Rosja jeszcze niedawno starała się przekonać Brukselę, że wydobycie gazu łupkowego jest szalenie szkodliwe dla środowiska, technologie są ryzykowne i generalnie lepiej się do tego nie dotykać, tym bardziej że przecież od północy, południa i przez środek Europy płynie do Unii szeroki strumień gazu z rosyjskich złóż.
Trudno się zresztą dziwić Gazpromowi, zważywszy na to co wokół łupków działo się i dzieje krajach, które mogą mieć złoża błękitnego paliwa.
Rosja od dawna stara się, by nastawiona proekologicznie Bruksela położyła szlaban albo przynajmniej rzuciła kłody pod nogi tym, którzy zamierzają wydobywać gaz z łupków.A ma się czym martwić, bo choć ogłoszony niedawno raport geologiczny o zasobach gazu łupkowego w Polsce ostudził nieco marzenia o eldorado, rozbudzone przez coraz bardziej optymistyczne prognozy oparte głównie na amerykańskich szacunkach, ale i tak starczy go na kilkadziesiąt lat, licząc całkowite roczne zapotrzebowanie Polski na ten surowiec.
Z drugiej strony gaz łupkowy, który nie zagraża bezpośrednio rosyjskim interesom, ba, leży w absolutnym interesie Rosji, już nie przeszkadza, nie szkodzi, nie psuje środowiska.
Świadczy o tym warta setki miliardów dolarów umowa, którą podpisał właśnie Exxon Mobil i Rosnieft, dotyczy wspólnej eksploatacji podmorskich złóż ropy i gazu w Arktyce i na Morzu Czarnym, a także dopuszczenia, w ramach wymiany udziałów w spółkach, rosyjskiego koncernu do eksploatacji złóż łupkowej ropy i gazu w Kanadzie, Teksasie i nad Zatoką Meksykańską.