Uważa pani, że europejskie elity zawiodły, europejskie instytucje nie pracują skutecznie i są zbyt słabo decyzyjne. W jakim wymiarze zarzuty te dotyczą Francji?
V.Schmidt: Francja, będąc częścią "francusko-niemieckiego motoru", odgrywała główną rolę w kierowaniu UE w związku z kryzysem. Początkowo, zwłaszcza w latach 2008-10, prezydent Nicolas Sarkozy był bardzo aktywny, jeśli chodzi o przeprowadzenie UE przez kryzys gospodarczy.
Od roku 2010 z Francji wyszło wiele propozycji rozwiązania kryzysu w strefie euro, zwłaszcza koncentrujących się na solidarności: natychmiastowa pomoc dla Grecji, wprowadzenie euroobligacji, większa zapora przeciwogniowa (chodzi o mechanizmy zapobiegające rozszerzaniu się kryzysu w strefie euro - PAP), Europejski Bank Centralny jako pożyczkodawca ostatniej szansy etc.
Niemniej francuscy politycy nie byli w stanie przekonać Niemców, innych krajów północnoeuropejskich i instytucji europejskich do niczego innego niż pomoc dla Grecji, która i tak przyszła za późno, a kryzys się pogłębił. A potem Francja przyjęła politykę fiskalnych oszczędności, nie dbając o wzrost gospodarczy (...).
Czy zmiana w Pałacu Elizejskim coś w tym kontekście zmieni, jeśli tak - w jakim zakresie?