Tak też rodzą się nowe marki. Niektórym już udało się zdobyć mocną pozycję. Oshee, Ekołukta, Quercus TFI, Ipopema. Co łączy te firmy? Choćby to, że ich twórcy i właściciele porzucili pracę w korporacjach i zdecydowali się spróbować własnych sił, akurat w tych przypadkach na dodatek jako konkurencja w tej samej branży! Takich przypadków, także na mniejszą skalę działalności, jest znacznie więcej.
Co jest na szali? Stabilność zatrudnienia? Nie tylko w kryzysie wątpliwy filar (zdecydowanie pomijam firmy z udziałem państwa; tu nawet w takich związanych z mediami znam osoby, które mogłyby być prawdziwymi ikonami programu Pierwsza Praca z ponad 30 latami spędzonymi w jednym miejscu; co kto lubi). Znana marka? Fajnie, daje poczucie uczestnictwa w budowie czegoś wielkiego. Kasa? Super. No tak – jeszcze bezcenne: doświadczenie i kontakty. Ale nawet to nie daje poczucia pełnej samorealizacji.
Stres i adrenalina na swoim smakują po prostu inaczej. Bo w świadomości jest cały czas poczucie, że wszystko zależy ode mnie. Nie ma żadnej wymówki - że szef nie kazał, że ktoś w marketingu / dziale sprzedaży / planowania / gdziekolwiek czegoś nie zrobił.
W wydawanej przez Presspublikę gazecie inwestorów jest taka rubryka „Parkietowi to powiem". Znaczna część właścicieli i małych i dużych firm na pytanie o to, co będą robić za 10 lat, odpowiada niemal zgodnie: nadal w biznesie, nadal aktywny, nadal w centrum wydarzeń.