Hiszpania w tym roku miała same udane aukcje obligacji. Rozchwytywane są obligacje spółek: Santandera, Telefóniki czy Gas Natural. Ba, wczoraj obligacje sprzedawał też rosyjski Sbierbank, a więc o czym tu mówić, skoro widać jak na dłoni, że ogólnie sytuacja na rynkach kapitałowych się poprawia. Czy jest więc sens ekscytować się sprzedażą ponad 10 proc. akcji PKO Banku Polskiego?

W 2013 r. w całej Europie spółki wyemitowały akcje za 3 mld euro (oferty pierwotne i wtórne). Na tym tle sprzedaż akcji PKO BP za 5,2 mld zł (1,3 mld euro) wygląda imponująco. I nie chodzi tu o samą skalę tej sprzedaży, ale i o jej styl. Stawia to nas naprawdę w gronie dojrzałych rynków Europy. Właśnie z tego powodu ta transakcja powinna być na ustach nie tylko maklerów, ale i całego środowiska związanego z gospodarką w Polsce. To więc moment szczególny w historii polskiego rynku kapitałowego. Transakcja, która przyniesie same korzyści. Bo sprzedać w jeden dzień, przy tak niskim dyskoncie wobec rynku, tak duży pakiet akcji to nie lada sztuka. To pokazuje też, jak chłonny jest polski rynek kapitałowy i jak szybko może przyciągnąć inwestorów ze świata. Nic, tylko prywatyzować, panie premierze, z korzyścią dla całej gospodarki. To dobry sygnał przed zbliżającą się ofertą Polskiego Holdingu Nieruchomościowego i spółek energetycznych. Może też przynieść nadzieje właścicielom prywatnych przedsiębiorstw, że dobry towar nie będzie długo czekał na nabywców.

Bez cienia ironii chwalę fachowców z Ministerstwa Skarbu i ich doradców, zarówno z krajowych banków, jak i tych z Londynu oraz Nowego Jorku. Wykorzystali to, co jest najważniejsze w tak dużych ofertach – timing, jakość produktu i ludzi, którzy biorą w niej udział. Kto wie, może budowa finansowego centrum regionu w Warszawie wchodzi dzięki tej historycznej sprzedaży akcji PKO BP w zupełnie nowy etap.