LOT nasz ostatni... a kompetencja i odpowiedzialność

Analizując dyskusję toczącą się w sprawie narodowego przewoźnika nie można pominąć prostego pytania o kompetencje i odpowiedzialność. Okazało się, że sytuacja przedsiębiorstwa jest tak dramatyczna, że zawnioskowało ono o przyznanie pomocy finansowej

Publikacja: 14.02.2013 12:44

Red

W pierwszej transzy poprosiło o 400 mln zł, w sumie ma to być ok. 1 mld zł. W grudniu  ub. r. Minister Skarbu przelał na konto spółki 400 mln podkreślając, że jest to pożyczka. Choć ciężko jest uwierzyć, że w zakładanym czasie dojdzie do jej spłaty. Co potwierdza, że albo Ministerstwo Skarbu dając środki jest niekompetentny i nie rozumie relacji między czasem niezbędnym na wygenerowanie takich przepływów pieniężnych, które umożliwią spłatę zobowiązania, albo władze spółki – Zarząd i Rada Nadzorcza – fałszują rzeczywistość przedstawiając w uzasadnieniu pożyczki scenariusz wyssany z palca. W obu przypadkach próbuje się uciec od odpowiedzialności.

Równocześnie rozpoczęły się prace nad scenariuszami ratunkowymi od przeniesienia majątku do spółki córki po zakup linii przez inwestora, jak też wprowadzenia akcji spółki do dedykowanego branży lotniczej funduszu, dokonania kolejnej restrukturyzacji, aż po upadłość. Wadą wszystkich rozwiązań jest niezbędny czas do ich wdrożenia, którego przedsiębiorstwu, jak widać z presji w zadłużanie się z pieniędzy podatnika, brakuje. Kolejną wadą wszystkich z nich jest konieczność posiadania kompetencji i chęć poniesienia odpowiedzialności. Jak pokazała dotychczasowa sytuacja podmiotu, jak i reakcja na zaistniałą sytuację, obu tych cech wyraźnie brakuje.

W reakcji na stan przedsiębiorstwa odwołano Prezesa i rozpisano konkurs na nowe władze spółki. Kuriozalnym jest fakt, że równolegle za plecami podjęto pracę w zespole rządowym nad przygotowaniem „planu ratunkowego dla LOT'u". Analiza powyższej sytuacji doprowadza do następujących wniosków.

Funkcja Prezesa w LOT jest prawdopodobnie czysto fasadowa i nie oczekuje się od niego żadnej kompetencji, ani podjęcia odpowiedzialności za podmiot. Ustawa kominowa skutecznie eliminuje dobrych menadżerów, którzy na rynku zarabiają krocie i żaden z nich nie podejmie się pracy charytatywnej. Dotychczas fotel Prezesa był i nadal jest traktowany jako trofeum polityczne lub miejsce do przetrwania dla „swoich". Tak też się dzieje w większości spółek skarbu państwa. Trwające prace zespołu rządowego potwierdzają, że od nowego Zarządu znów się niczego nie będzie oczekiwać. Nadal będzie się ręcznie sterować oczekując, że przypadkowy sukces da laur zwycięstwa Ministrowi Skarbu, zaś w przypadku porażki odwoła się kolejnego Prezesa. Jak można z tego wnioskować w LOT powołanie zarządu jest zabiegiem tylko czysto formalnym - spełnieniem wymogów kodeksu spółek handlowych i wprowadzeniem do władz „człowieka ministra".

Rada Nadzorcza pełni rolę równie fasadową lub jest całkowicie niekompetentna. Twierdzenie, że była zaskoczona sytuacją jest przyznaniem się do braku wykonywania swoich obowiązków. Skutkować powinno jej odwołaniem i zawnioskowaniem przez Ministra Skarbu o zwrot wynagrodzeń pobieranych za pełnienie funkcji, włącznie z zakazem wykonywania funkcji kierowniczych i nadzorczych w spółkach prawa handlowego. W tym samym trybie powinien być potraktowany były Prezes i cały zarząd, dodatkowo z wnioskiem do prokuratury o podejrzenie popełnienia przestępstwa - świadomego działania na szkodę spółki. Brak odwołania świadczy o tym, że wszyscy o wszystkim wiedzieli. Domniemuję, że zarówno Rada Nadzorcza jak i Ministerstwo Skarbu miała świadomość tej sytuacji, lecz nie podjęła żadnych kroków przeciwdziałających. Scenariusz, który się odbył, jest z politycznego punktu widzenia wygodniejszy. Oto jest Prezes kłamca i nieudolny menadżer – jedyny winny, reszta wykonywała wszystko prawidłowo, więc nie poniosła konsekwencji. Nie do przyjęcia jest też fakt, że to ta Rada wyłoniła teraz nowy zarząd spółki.

Z tego wnioskuję również, że Minister Skarbu Państwa nie bierze na siebie odpowiedzialności za majątek skarbu państwa lub jest niekompetentny. Dobrana przez niego Rada Nadzorcza nie wykonywała swych czynności, nie rozliczył jej z tych prac, pozwolił na utrzymywanie niekompetentnego Zarządu. Doprowadza to do kolejnego wniosku, że w Ministerstwie Skarbu proces nadzoru nad spółkami skarbu państwa ma prawdopodobnie wymiar fasadowy i dalej członkowstwo w radach jest formą nagrody, szczególnie tych członków, których nie zostali wybrani w drodze konkursowej. Istotnym jest też fakt rozpoczęcia prac nad szukaniem scenariusza ratunkowego dopiero w grudniu ub. r. Potwierdza to, że wobec spółek skarbu państwa brakuje długookresowych strategii rozwoju, w tym analiz ryzyk, które umożliwiłyby przygotowanie scenariuszy na konkretne sytuacje. Brak takich działań doprowadza do sprzątania, bo mleko się już wylało.

Z kolei związki zawodowe skutecznie zadbały o pogorszenie się sytuacji finansowej swego pracodawcy. Nadzwyczajna liczba 10 grup związkowych ze swoimi roszczeniami wydelegowała przedstawiciela do Zarządu i przedstawicieli do Rady Nadzorczej, w obu tych ciałach nie ponosząc żadnej odpowiedzialności poza zapewnieniem apanaży. Terroryzm strajkowy i uległość wobec niego władz spółki i Ministerstwa Skarbu doprowadziła do rozdęcia zatrudnienia, wynagrodzeń i kosztów. Tak rozbudowany system związkowy jest doskonałą metodą na sparaliżowanie prac każdego zarządu i przedsiębiorstwa. Koszt funkcjonowania tak rozbudowanego aparatu związkowego jest ogromny. Gdzie teraz są związki – czekają na rozwój sytuacji, aby w każdym scenariuszu ugrać coś dla siebie. A sam Minister dał im w ręce doskonały oręż – nie do końca zgodnie z prawem wybranego Prezesa, gdyż zwycięski kandydat, nie brał udziału w całym procesie konkursowym. A to skrzętnie zostanie w odpowiednim momencie wykorzystane przez liderów związkowych.

I ostatni obszar niejasności to zakup Dreamliner-ów. Nasuwa się pytanie, jaka analiza rynkowa i badania strategiczne doprowadziły do decyzji zakupu w średniej wielkości linii lotniczej, największych, najdroższych i najbardziej ekstrawaganckich samolotów. Któż tak skutecznie lobbował za wydaniem decyzji, która nie mogła zapaść jedynie na poziomie Zarządu, lecz w Ministerstwie Skarbu Państwa.

Na koniec nasuwają się następujące pytania: Jak wygląda w Ministerstwie realizacja wymagań art. 68 ustawy o finansach publicznych i wprowadzenie kontroli zarządczej, w tym prowadzenie analiz ryzyk? Nie czy, lecz kiedy Minister Skarbu odwoła Radę Nadzorczą? Czy nowy Zarząd LOT, de facto wskazy przez Ministra w fikcyjnym konkursie Prezes, będzie miał możliwość prowadzenia własnej polityki i poniesienia odpowiedzialności, czy też odpowiedzialność poprzez ręczne sterowanie będzie rozmyta? Kiedy do nadzoru nad takimi spółkami powołani zostaną ludzie posiadający kompetencje zarządzania dużej wartości środkami pieniężnymi? Kiedy zrezygnujemy z ustawy kominowej doprowadzającej do doboru negatywnego? Kiedy Ministerstwo Skarbu zada sobie pytanie o przyczyny i przebieg transakcji zakupu Dreamliner-ów na tle tak fatalnej sytuacji finansowej podmiotu, która nie objawiła się dziś? Kiedy przestaniemy traktować przedsiębiorstwo, którego zadaniem jest przynoszenie zysku jako dobro narodowe, które uzasadnia najbardziej absurdalne decyzje i nieodpowiedzialne wydatkowanie środków publicznych?

Jeśli jednak faktycznie LOT jest dobrem narodowym, a jak wskazuje powyższe, działania organów nadzoru są fasadowe, to proponuję przenieść nadzór nad tym przedsiębiorstwem z Ministerstwa Skarbu do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zaś sam Lot ująć na liście zabytków. Innym scenariuszem byłoby przekształcenie Ministerstwa Skarbu w Ministerstwo Dóbr Narodowych.

Na pytanie, to co faktycznie należałoby zrobić? Odpowiem. Wszystkie scenariusze są niezasadne i bajkowe, do czasu przeprowadzenia due diligence, czyli dogłębnego przebadania kondycji przedsiębiorstwa i ustalenia stanu faktycznego. Wskazane byłoby, aby nowy zarząd w ciągu najbliższych tygodni przygotował szczegółowy program restrukturyzacji podmiotu w oparciu o przyznaną pomoc publiczną. Wszystko powinno doprowadzić albo do kontrolowanego upadku przedsiębiorstwa i na bazie tego utworzenia nowego, zdrowego bytu i ostatecznie do jego sprzedaży albo sprzedaży bez restrukturyzacji. Jednak wszelkie dyskusje nad tym co zrobić z LOT są przejawem dywagacji. Scenariusz buduje się w odpowiedzi na faktyczną kondycję podmiotu, branży oraz możliwości transakcyjne. Wiedza w tych trzech wymiarach jest nazbyt ograniczona. Przyjęty scenariusz oparty będzie na błędzie informacji, a to doprowadziło już LOT do obecnego stanu.

Dalsze prace zespołu rządowych ekspertów doprowadzą do wymuszenia na nowych władzach podejmowania decyzji i działań w oparciu o czysto polityczne rozstrzygnięcia. Fakt wprowadzenia w trakcie procesu konkursowego własnego, zwycięskiego kandydata przez Ministra Skarbu wyraźnie to potwierdza. I kto teraz zapłaci za ten ostatni nasz LOT?

dr Artur Bartoszewicz

Ekonomista

Wykładowca w Szkole Głównej Handlowej

W pierwszej transzy poprosiło o 400 mln zł, w sumie ma to być ok. 1 mld zł. W grudniu  ub. r. Minister Skarbu przelał na konto spółki 400 mln podkreślając, że jest to pożyczka. Choć ciężko jest uwierzyć, że w zakładanym czasie dojdzie do jej spłaty. Co potwierdza, że albo Ministerstwo Skarbu dając środki jest niekompetentny i nie rozumie relacji między czasem niezbędnym na wygenerowanie takich przepływów pieniężnych, które umożliwią spłatę zobowiązania, albo władze spółki – Zarząd i Rada Nadzorcza – fałszują rzeczywistość przedstawiając w uzasadnieniu pożyczki scenariusz wyssany z palca. W obu przypadkach próbuje się uciec od odpowiedzialności.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację