Reklama

Polskie finanse publiczne są ważniejsze od paktu

Pakt fiskalny to zbiór pożytecznych reguł, które mają szansę uchronić kraje takie jak Polska przed nieodpowiedzialnością jej polityków. Problemem jest tylko i efektywność tego systemu, i egzekwowanie jego zasad

Publikacja: 19.02.2013 19:39

Dla Europy ciągle najważniejszy jest Dekalog. Wszyscy znamy go, poważamy, ale z przestrzeganiem jest już bardzo różnie – nawet w przypadku osób, które deklarują, że wierzą w nieuchronność kary za łamanie jego zasad.

Tak samo jest z paktem fiskalnym. Zasady, których ma bronić, obowiązują od dawna (Pakt stabilności i rozwoju), natomiast kłopot był (i będzie) z ich przestrzeganiem. Przecież długi Grecji czy Włoch rosły od dawna. I nikt nie potrafił zmusić rządów tych krajów do rozsądku. Nikt nie zabierał im funduszy, nie bojkotował.

Międzynarodówka polityków nie chciała zrobić krzywdy swoim kolegom, którzy szastali publicznymi pieniędzmi. I to się nie zmieni.

Zresztą kary mają być nie za łamanie limitów długu i deficytu finansów publicznych, ale za niepodporządkowywanie się zaleceniom Brukseli. Oczywiście chodzi o zalecenia dotyczące przestrzegania tych limitów.

Pakt powiększa kompetencje Brukseli. Urzędnicy dostaną dużo szerszy wachlarz możliwości kontrolowania finansów publicznych państw członkowskich. Do tego samego prowadzą ostatnie decyzje w sprawie nowych zasad wypłat funduszy europejskich. Komisja będzie mogła je zawieszać, gdy uzna, że państwa nie przestrzegają jej zaleceń.

Reklama
Reklama

Dla Polski wzmacnianie brukselskich eurokratów nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie chodzi tylko o to, że unijni urzędnicy wydają się zupełnie oderwani od życia (w samym środku kryzysu gospodarczego niedawno organizowali strajk, domagając się podwyżek pensji). Dla nas większy problem to fakt, że ciągle jesteśmy słabo reprezentowani na wyższych szczeblach korpusu urzędniczego UE.

To prawdopodobnie przyczyna wydawania wielu decyzji sprzecznych z interesem gospodarczym Polski. Mamy dużo mocniejszą pozycję, gdy decyzje podejmują politycy – ale oni raczej nikogo nie ukarzą. Pakt fiskalny będzie skuteczny tylko w przypadkach ekstremalnych utracjuszy. Jeżeli wielkie kraje zaczną szastać pieniędzmi, to stanie się kolejnym zbiorem pięknych, ale nierealizowanych zasad.

Dlatego, zamiast dyskutować o przystępowaniu do niego, trzeba rozpocząć dyskusje o naszym deficycie i długu publicznym. Na przykład o księgowych sztuczkach przy jego liczeniu, które zastosował obecny rząd. Zamiast krytykować Greków czy Włochów, zróbmy porządek z polskimi finansami.

Ale na tym politykom ani z rządu, ani z opozycji jakoś nie zależy. W końcu oszczędzanie nie jest tym, co pozwala zdobyć popularność.

Dla Europy ciągle najważniejszy jest Dekalog. Wszyscy znamy go, poważamy, ale z przestrzeganiem jest już bardzo różnie – nawet w przypadku osób, które deklarują, że wierzą w nieuchronność kary za łamanie jego zasad.

Tak samo jest z paktem fiskalnym. Zasady, których ma bronić, obowiązują od dawna (Pakt stabilności i rozwoju), natomiast kłopot był (i będzie) z ich przestrzeganiem. Przecież długi Grecji czy Włoch rosły od dawna. I nikt nie potrafił zmusić rządów tych krajów do rozsądku. Nikt nie zabierał im funduszy, nie bojkotował.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Prof. Marian Gorynia: Gdzie efektywność w rozwoju kraju?
Opinie Ekonomiczne
Hubert A. Janiszewski: Obiecanki cacanki, a naród się cieszy…
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Afera na sierpień
Opinie Ekonomiczne
Marcin Zieliński: Ukryte pułapki nowego budżetu UE dla Polski
Opinie Ekonomiczne
Przemysław Tychmanowicz: Likwidacji podatku Belki nie ma, ale też jest OKI
Reklama
Reklama