Ten model był jak perpetuum mobile. Papiery dłużne, które wchłaniały Chiny, były emitowane w dużej mierze po to, aby Zachód mógł kupić chińskie produkty.
Ówczesny model rozwoju był jednak jednym ze źródeł kryzysu, więc na dłuższą metę nie do utrzymania. Rozumieją to chińskie elity. Było to widać choćby wczoraj, pierwszego dnia dorocznej sesji chińskiego parlamentu. Ustępujący premier Wen Jiabao w swoim ostatnim przemówieniu na tym forum dużo mówił o konieczności zwiększenia konsumpcji Chińczyków. Ma w tym pomóc wzrost wydatków Pekinu, w tym socjalnych.
Chińskim władzom zależy na stłumieniu narastającego niezadowolenia społecznego. Ale realizując ten cel, Pekin siłą rzeczy przestawi drugą największą gospodarkę świata na nowe tory. Zamiast eksportu, motorem rozwoju stanie się popyt wewnętrzny. Na dłuższą metę opłaci się to wszystkim. Ta transformacja będzie jednak źródłem niepewności.
W Chinach raz po raz mówi się o bańce nieruchomościowej, a jej skutkiem może być spektakularny kryzys. Ale nawet jeśli kryzysu nie będzie, Chiny czeka koniec tempa rozwoju na poziomie 10 proc. rocznie. Dlatego na informacje o spadku nadwyżki handlowej Chin rynki reagują nerwowo, choć teoretycznie powinny się cieszyć. W końcu tym, co liczy się dla zagranicznych firm – także polskich – jest tempo wzrostu chińskiej konsumpcji, a więc także importu, a nie eksportu.