Dla części konsumentów ostatnie dwa lata były nieco bardziej nerwowe. Ceny uciekały, płace ich już nie doganiały. Tak więc wiadomość, że ceny rosną coraz wolniej jest dobra dla wszystkich, nie tylko dla członków Rady Polityki Pieniężnej.
Ekonomiści zastanawiają się, czy RPP zdecyduje się na kolejne obniżki stóp procentowych ( a to oznacza, że mniej chętnie będziemy oszczędzali, za to chętniej wydawali pieniądze). Nie dość więc, że może zaczniemy pożyczać pieniądze, ale może jeszcze nawet zwiększymy konsumpcję. Ale to dobra wiadomość dla samych konsumentów. Czeka nas mniejsza zadyszka przy próbie dogonienia uciekających cen. Co prawda wciąż dwie najpoważniejsze grupy powszechnych wydatków: żywność i koszty utrzymania mieszkań wciąż rosną szybciej niż pozostałe, ale ceny poszczególnych artykułów żywnościowych nieznacznie spadają. Istnieje więc szansa, że naprawdę ceny przestaną nam uciekać (jeśli firmy powstrzymają się przed pokusą podnoszenia marż).
Ekonomiści zastanawiają się na ile jest to trwała tendencja, a na ile wpływ na niską inflację mają czynniki jednorazowe, które nie powtórzą się w kolejnych miesiącach (jak na przykład kilkuprocentowa obniżka cen gazu czy posezonowe wyprzedaże odzieży i obuwia). Co wicej: zastanawiają się, w jaki sposób niska inflacja czy ewentualne kolejne decyzje RPP mogą wpłynąć na ożywienie gospodarcze. Na ile i jaki może mieć to wpływ na sytuację budżetu? I co to może oznaczać nie tylko dla naszych portfeli, ale też dla podatków. Ba czy istnieje realna szansa na powrót do 22-proc. podstawowej stawki podatku VAT?
I nagle jak po nitce do kłębka okazuje się, że może istnieć zależność między obniżeniem stawki VAT, a zmianami w systemie emerytalnym. Bo przecież ubytki dochodów z VAT mogą zostać zrekompensowane transferem środków z OFE do ZUS. I już nie wiadomo czy cieszyć się, że ceny spadają, czy martwić, że możliwe są kolejne zawirowania emerytalne.