Reklama

Rozmowa z prezesem dubajskich linii Emirates

Europa musi przygotować się na to, że linie z Bliskiego Wschodu nie zamierzają zwijać interesów - mówi Tim Clark, prezes Emirates.

Publikacja: 26.08.2013 02:27

Rozmowa z prezesem dubajskich linii Emirates

Foto: Bloomberg

Rz: Od kilku lat Emirates jest ograniczany na niektórych rynkach. Chcielibyście więcej latać do Niemiec, pewnie do Francji, ale władze lotnicze w tych krajach mówią „nie". Czy bez tego możecie się rozwijać?

Tim Clark:

Europa musi przygotować się na to, że linie z Bliskiego Wschodu nie zamierzają zwijać interesów. I tak: w ostatnich 5 latach, kiedy większość świata była w recesji, my otwieraliśmy połączenia i odebraliśmy 44 nowe samoloty, większość to superjumbo A380. I jeśli europejskie potęgi miały nadzieję, że znikniemy z ich rynku, to bardzo się rozczarują, tym bardziej że im w tym biznesie idzie o wiele gorzej. Chyba dopiero do nich dociera, że jakoś muszą z nami konkurować. Przy tym strategia utrudniania nam rozwoju pokazała, że prowadzi do przegranej. Nie jesteśmy dopuszczani do rynku niemieckiego w takim stopniu, jak byśmy chcieli. Ale czy spowolniło to nasze operacje w Europie? 4 września otwieramy połączenie ze Sztokholmem, w lutym uruchomiliśmy połączenie z Warszawą, potem z Kopenhagą i Genewą. A na trasie do Barcelony damy airbusa A380.

Na trasie Dubaj – Warszawa macie bardzo dobre ceny. Kiedy zaczniecie tu zarabiać?

Byłbym bardzo zaskoczony, gdybyśmy już nie zarabiali. Nic o tym nie słyszałem – to znaczy, że jesteśmy już na plusie. Warszawa jest dla nas kierunkiem, na którym mamy wysokie zapełnienie samolotów.

Reklama
Reklama

Kiedy rozmawiałam o Emirates z przedstawicielami władz Dubaju, wyraźnie mówią, czego oczekują od linii. Na przykład minister gospodarki widział was już w Polsce znacznie wcześniej...

Władze chcą, byśmy latali tam, gdzie jest rynek, a decyzje zapadają na podstawach biznesowych, a nie politycznych. Nigdy nie usłyszeliśmy, że powinniśmy gdzieś latać, bo byłoby to wskazane ze względów politycznych. Minister powiedział to pani, bo wiedział, że bardzo chcemy otworzyć trasę do Warszawy. Ale mogliśmy zrobić to dopiero wtedy, gdy producenci dostarczyli nam odpowiednie maszyny. Niestety Airbus opóźnił dostawy o dwa lata i moje środkowoeuropejskie plany musiały poczekać.

Czy pomaga wam to, że waszą bazą jest Dubaj, gdzie paliwo jest tańsze niż np. w Europie?

Płacimy za paliwo drogo, bardzo drogo. Tyle samo co każda linia tankująca w Dubaju. I tak jak w innych liniach prawie 45 proc. kosztów to właśnie paliwo. W tym roku zaksięgowaliśmy ceny ropy na poziomie 110 dol. za baryłkę, ale wygląda na to, że może to być nawet 130 dol.

Więcej w najnowszym „Sukcesie"

Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Nowy potencjał emisji obligacji
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Katastrofa na razie odwołana
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Kraj ludzi dawniej szczęśliwych
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławomir Mikrut: Jak AI może przyspieszyć inwestycje w infrastrukturę
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Fandrejewska: Istnienie „a” nadaje sens alfabetowi
Reklama
Reklama