W ubiegłym roku ścieżki w Kanadzie wydeptał KGHM, kupując tamtejszą Quadrę, czyli spółkę górniczą, za rekordową kwotę ponad 9 mld zł.
To dobra okazja, by wywołać do tablicy inne strategiczne państwowe koncerny – na przykład te dostarczające prąd. Czy mogą rozwijać się w nieskończoność bazując wyłącznie na wzroście organicznym? Spójrzmy np. na PGE, Taurona, Eneę. Pomijam Energę ze świadomością, że szykuje się do debiutu giełdowego i potrzebuje czasu, by skupić się na sobie.
Rynek energii elektrycznej to bardzo dochodowy biznes. Ale nie rozwija się w Polsce tak prędko, jak mówiły prognozy sprzed kilku lat. Tymczasem sprzedawców energii przybywa i dobrze sobie radzą, co pokazuje np. przypadek RWE Polska. To oznacza, że tort – rynek sprzedaży energii - pozostaje wciąż ten sam, a trzeba go kroić na coraz więcej kawałków. Narastająca konkurencja między państwowymi firmami w przyszłości prawdopodobnie doprowadzi do presji na ceny i marże, a w efekcie do tego, że właściciel, czyli Skarb Państwa dostanie niższe dywidendy.
Warto byłoby zatem zacząć wykraczać poza krajowy rynek i szukać okazji za granicą. Można skorzystać z wzorców tworzonych zarówno przez Orlen, jak i KGHM. Przede wszystkim jednak popatrzmy na regionalnych graczy z sektora energii – RWE, Vattenfall, CEZ. Każdy z tych koncernów rozwija się w co najmniej kilku krajach. To pozwala zarówno zwiększać przychody, jak i dywersyfikować ryzyko. To przykłady, na których warto się wzorować.