To dziś podstawa, jeśli przedsiębiorca chce wygrać z konkurencją. Podobnie jest zresztą w przypadku pracowników, którzy chcąc utrzymać zatrudnienie: powinni być elastyczni, bez problemów godząc się na rezygnację z etatu i stałych godzin pracy.
Przy tych wszystkich nawoływaniach do elastyczności, tym bardziej zaskakująca jest nasza informacja o tym, że problemy ze współpracą, a w zasadzie z komunikacją między dwoma ministerstwami, mogą doprowadzić do pozbawienia małych i średnich firm istotnego wsparcia z Unii Europejskiej. Przy czym nie chodzi tu o jakieś tam mało ważne resorty, ale o dwa kluczowe, bo o ministerstwa finansów oraz gospodarki. Problem jest skomplikowany, ale wygląda na to, że przeznaczone pośrednio na wsparcie MIŚ pieniądze w przyszłorocznych wydatkach budżetowych resort gospodarki rozpisał uwzględniając nieaktualne już wytyczne resortu finansów. W rezultacie, w projekcie budżetu na 2014 r. tych pieniędzy nie ma...
Jedni urzędnicy zapomnieli najwyraźniej, że w obecnej sytuacji trzeba być elastycznym i na bieżąco dostosowywać się do zmian (prywatne firmy dobrze wiedzą, co to znaczy, mając na co dzień do czynienia z fiskusem). Drudzy urzędnicy trzymając się ściśle przepisów (a tam akurat nic nie ma o tym, by błądzących kolegów skierować na właściwą ścieżkę) nie widzieli potrzeby, by korygować zapisy. Może nawet się tym nie zainteresowali, skoro i tak się miała tym zająć „góra", czyli Rada Ministrów. A wystarczyłoby telefonicznie albo e-mailowo uzgodnić szczegóły, albo nawet zrobić to na dwustronnym spotkaniu, skoro oba resorty dzieli ok. 10 minut jazdy autobusem.
Wymagałoby to jednak tego elastycznego podejścia, o którym tak dużo nam mówią eksperci. Zamiast tego mamy podejście biurokratyczne, które na co dzień utrudnia życie MIŚ, a od święta może ich pozbawić dofinansowania z Unii.