Rz: - Jak Pan ocenia obecną sytuację makroekonomiczną Europy?
I. Ch.: Jestem ostrożnym optymistą, bo dwie największe gospodarki europejskie mają potencjał wzrostowy. Niemiecka jest cały czas na ścieżce wzrostu, francuska powoli i z trudnością, ale się ku tej niej kieruje. Drugim pozytywnym zjawiskiem jest uspokojenie sytuacji na południu Europy, a trzecim uzyskanie konsensusu w kwestii europejskiej perspektywy finansowej do 2020 r. Europejski system bankowy został także istotnie wzmocniony i jest gotowy do akceptacji w większym stopniu ryzyka kredytowego.
- Mówił Pan dwa lata temu, że Polska może stać się „cichym bohaterem" kryzysu, bo będzie w tym czasie skupiać uwagę zagranicznych inwestorów. Wciąż jesteśmy dla nich atrakcyjni?
Jesteśmy, ale moglibyśmy być w większym stopniu. Niestety, wiele z oczekiwanych zmian w gospodarce nie zostało przeprowadzonych, w tym obejmujących pakiet ustaw liberalizujących obrót gospodarczy, zachęcających do inwestycji choćby w sektorze energetycznym czy w wydobycie gazu łupkowego. Brak zmian upraszczających prawo podatkowe i procedur administracyjnych. Także tych redukujących biurokrację czy w sposób realny cyfryzujących funkcjonowanie Państwa. Dla wielu inwestorów zmiany w funkcjonowaniu OFE również kreują ryzyko. W szczególności ryzyko istotnego wzrostu długu publicznego, który zyskał obecnie więcej „przestrzeni" do kotwicy 55%. Dziś możemy zakładać, że rząd działa racjonalnie, ale może np. dojść do władzy ugrupowanie, które w krótkim czasie doprowadzi do wzrostu zadłużenia, co spowoduje kłopoty fiskalne. Polska gospodarka dramatycznie potrzebuje ponadto innego, najlepiej powiązanego z innowacyjnością bodźca rozwojowego niż inwestycje infrastrukturalne napędzane europejskimi pieniędzmi. To źródło zaraz wyschnie a nie widać innego, które mogłoby go zastąpić.
- Nie podają państwo wyników finansowych Ruchu, a jak wygląda jego struktura przychodów?