Reklama

Na wojnie z bankiem

Na wojnę poszedł pewien krakowianin. Stanął naprzeciwko Raiffeisen Bank Polska. Spór dotyczy kredytu mieszkaniowego zaciągniętego we frankach szwajcarskich we wrześniu 2007 roku. Czyli mniej więcej po kursie 2,25 zł za 1 franka. Dziś za szwajcarską walutę trzeba płacić o 1,10 zł więcej. To aż pięćdziesięcioprocentowy wzrost kursu.

Publikacja: 15.01.2014 10:06

Na wojnie z bankiem

Foto: materiały prasowe

Jest też druga strona tej sprawy. We wrześniu 2007 roku stopy procentowe w tej walucie sięgały 3 proc. Dziś są niemal na zerowym poziomie. Oprocentowanie kredytu znacząco się więc zmniejszyło. W tej sprawie nie chodzi jednak o to, żeby liczyć, gdzie ubyło, a gdzie przybyło. Chodzi o zasady. Szkoda tylko, że relacja z tej sprawy jest jednostronna, bo bank zasłania się tajemnicą. Mam jednak nadzieję, że w miarę postępowania procesu będziemy dowiadywać się coraz więcej.

Na razie musimy zdać się tylko na to, co mówi klient banku. A mówi, że bank nie był wobec niego fair. Że postąpił inaczej, niż obiecywał. W sprawie najważniejsza jest kwestia ryzyka kursowego. Bo o to właśnie wszystko się rozbiło. Dziś klient żali się, że nie został precyzyjnie poinformowany o ryzyku walutowym. I jestem w stanie w to uwierzyć.

Choć zakładałbym nieco inny scenariusz. Proszę mi pokazać bankiera, który pod koniec 2007 r., gdy gospodarka pędziła, wszyscy kupowali nieruchomości na potęgę, złoty od wielu miesięcy umacniał się jak szalony do wszystkich walut, mówiąc o ryzyku kursowym tłumaczył, że to wszystko może się zawalić, a frank będzie w nieodległej przyszłości kosztował prawie 4 złote.

Raczej wyobrażam sobie inny obrót spraw. Dyskusja o ryzyku wyglądała mniej więcej tak: ryzyko istnieje, ale proszę spojrzeć, ile złoty zyskał w ostatnim czasie. W takim tempie to ?za kilka lat franka będziemy wymieniać 1:1. Wartość kredytu wyrażona w złotówkach spadnie o połowę. A mieszkanie zdrożeje. Czysty zysk. ?Nic tylko zaciągać pożyczki i kupować nieruchomości.

Niestety, człowiek jest tak skonstruowany, że wypiera ewentualny niekorzystny bieg wydarzeń i wierzy w ten dla niego dobry. W 2007 r. i bankierzy, i klienci wierzyli, że jesteśmy na prostej drodze do sukcesu. Złoty będzie wciąż zyskiwał, a inwestycje w nieruchomości zawsze będą bezkonkurencyjne. Tak moim zdaniem wyglądała dyskusja o ryzyku walutowym. Klient nie został więc w jego rozumieniu rzetelnie poinformowany, bo nikt go porządnie nie nastraszył. Wtedy jednak nikt i nigdzie nie straszył. Dziś już straszą.

Reklama
Reklama

Człowiek uczy się na błędach. Ktoś musi je popełniać, żeby inni mieli przykład do nauki. To był nasz narodowy pierwszy raz z kredytami walutowymi. Wcześniej nie mieliśmy z nimi do czynienia. Dlatego popełniliśmy mnóstwo błędów.

Nie jestem zwolennikiem likwidowania kredytów walutowych, ale cieszę się, że zostały tak mocno ograniczone. Bo okazało się, że nie potrafimy wyciągnąć z nich tego, co najlepsze. A w tej sprawie marzy mi się happy end. Bank, jako ten większy w sporze, mógłby pokazać, że traktuje klientów po partnersku. Budowanie marki trwa latami. Jeden proces może zniweczyć wszystko błyskawicznie.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Używane, tanio oddam. O co chodzi z amerykańskimi transporterami Stryker?
Opinie Ekonomiczne
Prof. Chłoń-Domińczak: Dlaczego ekonomiści rozmawiają o demografii
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Krakowiak: Regulacje nie są lekiem na wszystko
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Bułgaria, czyli o znaczeniu sprawnych instytucji
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Twarda składka (zdrowotna) do zgryzienia
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama