O tym rząd nie mówi

Popyt na bezpłatne usługi zdrowotne musi znacząco przewyższać ?podaż. Ograniczać go można poprzez wprowadzenie odpłatności ?albo kolejki – pisze Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.

Publikacja: 24.01.2014 07:00

Red

Na niedawnej konferencji prasowej premiera i kilkorga ministrów padło wiele zapowiedzi działań, które mają to i owo poprawić małym kosztem. Do nich należą takie działania, jak reforma mająca odbiurokratyzować urzędy pracy czy przejęcie przez izby skarbowe obowiązku wypełniania sprawozdań podatkowych PIT. Jeśli te zapowiedzi zostaną w bieżącym roku zrealizowane, to bardzo dobrze. Mnie nie przeszkadza prawdopodobny ich powód: zbliżająca się seria wyborów i próba odzyskania zaufania obywateli w odpowiedzi na krytyczną retorykę ze strony partii opozycyjnych i związków zawodowych.

Niepokoi mnie jednak ewidentnie celowe pomijanie ważnych dla gospodarki i obywateli kwestii, których rozwiązywanie zależy od rządu, ale z rozwiązywaniem których zarówno gabinet Tuska, jak i poprzednie miały i mają problemy. Wymienię kilka takich kwestii.

1

Minister zdrowia ma do marca przedstawić przekonujący program rozwiązania problemu dużych kolejek po usługi zdrowotne. Jeśli tego nie zrobi, to premier wymieni ministra. Zapowiedział to jeszcze przed konferencją, co sugerowało, że problem daje się rozwiązać. Tymczasem kolejki do bezpłatnego leczenia są problemem od lat. Popyt na usługi oferowane po cenach zerowych musi wcześniej czy później znacząco przewyższyć podaż. Ograniczać go można tylko albo poprzez cenę, albo właśnie poprzez kolejki, albo jakąś kombinację jednego i drugiego.

Kolejki i masowe braki niemal wszystkiego dobrze pamiętamy z czasów PRL. Działania usprawniające podaż są potrzebne, ale były i będą zawsze mało skuteczne w usuwaniu kolejek. Wiedzą o tym nie tylko ekonomiści. Teraz dowiedzieliśmy się – chyba po raz pierwszy – że premier też zna to ekonomiczne prawo. Ale mimo to mówi nam, że jest metoda na zawieszenie działania tego prawa.

2

Tak zwanych umów śmieciowych mamy w Polsce dużo, więcej niż w rozwiniętych krajach członkowskich UE. Ale premier i minister pracy w swojej retoryce pomijają istotną przyczynę tego stanu rzeczy: wysokie koszty rozwiązywania umów i w rezultacie strach pracodawców przed zatrudnianiem na czas nieograniczony. Problemem jest obecny kodeks pracy, niedostosowany do potrzeb współczesnego, dynamicznego rynku pracy i uniemożliwiający rozwiązywanie umów na rozsądnych warunkach. Agresywna retoryka rządowa pod adresem pracodawców nie zauważa także tego, że w wielu przypadkach umowy o dzieło są na rękę także pracownikom. Dotyczy to w szczególności wolnych zawodów oraz emerytów.

Problemem nie są tzw. umowy śmieciowe, ale kodeks pracy uniemożliwiający rozwiązywanie umów na rozsądnych warunkach

3

Reforma urzędów pracy byłaby realizacją wielu wcześniejszych zapowiedzi resortu pracy. Obecnego ministra może zaskoczy to, że bodaj pierwsza tego typu zapowiedź pojawiła się na jednym z posiedzeń Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów już 13 maja 1991 r.! Michał Boni, minister pracy w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, powiedział: „mamy bardzo duże trudności z dobrym zorganizowaniem obsługi bezrobocia. (...) Dotrzeć do poszczególnych osób, które są w tej trudnej sytuacji (...) to moim zdaniem jest zadaniem biur pracy, które z rejestrowania bezrobotnych i wypłacania zasiłków mają stać się aktywnym instrumentem pośredniczącym w znalezieniu pracy, jak również namawiającym do przekwalifikowań i organizującym mobilność pracowniczą na rynku pracy" (stenogram opublikowany w tomie III „Transformacja polska, dokumenty i analizy", pod moją redakcją, Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2013, s. 234 i 235). Obecny minister nam nie wyjaśnił, co zrobiono w tej dziedzinie przez ostatnie 22 lata, a co rząd Tuska zrobił przez ostatnie sześć.

4

Minister gospodarki Janusz Piechociński mówił dużo o sukcesach Polski w eksporcie. Ale to są sukcesy sektora prywatnego, zresztą w dużym stopniu firm z dominującym kapitałem zagranicznym. Nie usłyszeliśmy natomiast nic na temat planów rządowych dotyczących modernizacji energetycznych linii przesyłowych oraz prywatyzacji i inwestycji w górnictwie węglowym i energetyce oraz o polityce wobec odnawialnych źródeł energii. Chodzi o sprawy bardzo ważne dla gospodarki i obywateli, w szczególności o uniknięcie niedoborów prądu oraz zmniejszenie do poziomu unijnego cen różnych rodzajów energii. Nie wspomniał też nic o tym, jak rząd zamierza nowelizować bardzo krytykowana przez środowisko przedsiębiorców ustawę o zamówieniach publicznych.

5

Minister finansów mówił z kolei wyłącznie o stosunkowo drobnych ułatwieniach. Tymczasem już w kwietniu rząd ma poinformować Komisję Europejską o tym, jak zamierza obniżyć deficyt sektora finansów publicznych w roku bieżącym i przyszłym o 2,2 pkt proc. PKB. Być może rząd nie wie jeszcze, jak to zrobić, bo okazuje się, że przejęcie z OFE 150 mld zł na początku lutego pomoże mu zrealizować to zadanie tylko w niewielkim stopniu.

6

Pani minister Elżbieta Bieńkowska ograniczyła się do wyliczenia różnego rodzaju projektów inwestycyjnych finansowanych głównie przez UE. To informacja pożyteczna dla obywateli, ale była już wcześniej powszechnie dostępna. Wątpliwości moje i innych ekonomistów brały się z dotychczasowych zapowiedzi rządu o planowanym drastycznym zmniejszaniu inwestycji publicznych w latach 2014–2016. Te zapowiedzi mogliśmy przeczytać w dwóch ostatnich rocznych programach konwergencji, przygotowanych przez ministra finansów i przesłanych do Brukseli. Pojawił się w związku z tym znak zapytania dotyczący możliwości pełnego wykorzystania w latach 2014–2015 dużych jeszcze funduszy UE , które pozostały z dotychczasowej perspektywy budżetowej. O tej ważnej kwestii nie wspomniała ani minister Bieńkowska, ani minister finansów, nie wspomniał też premier.

Przy tego rodzaju pominięciach trudno nie mieć wrażenia, że premierowi Tuskowi znów chodzi przede wszystkim o zrobienie dobrego wrażenia. Kwestie trudniejsze merytorycznie oraz kontrowersyjne lub niewygodne politycznie, niezależnie od znaczenia, zostały pominięte. Taka strategia komunikacji z elektoratem dotąd była skuteczna. Czy będzie nadal?

Na niedawnej konferencji prasowej premiera i kilkorga ministrów padło wiele zapowiedzi działań, które mają to i owo poprawić małym kosztem. Do nich należą takie działania, jak reforma mająca odbiurokratyzować urzędy pracy czy przejęcie przez izby skarbowe obowiązku wypełniania sprawozdań podatkowych PIT. Jeśli te zapowiedzi zostaną w bieżącym roku zrealizowane, to bardzo dobrze. Mnie nie przeszkadza prawdopodobny ich powód: zbliżająca się seria wyborów i próba odzyskania zaufania obywateli w odpowiedzi na krytyczną retorykę ze strony partii opozycyjnych i związków zawodowych.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację