Na niedawnej konferencji prasowej premiera i kilkorga ministrów padło wiele zapowiedzi działań, które mają to i owo poprawić małym kosztem. Do nich należą takie działania, jak reforma mająca odbiurokratyzować urzędy pracy czy przejęcie przez izby skarbowe obowiązku wypełniania sprawozdań podatkowych PIT. Jeśli te zapowiedzi zostaną w bieżącym roku zrealizowane, to bardzo dobrze. Mnie nie przeszkadza prawdopodobny ich powód: zbliżająca się seria wyborów i próba odzyskania zaufania obywateli w odpowiedzi na krytyczną retorykę ze strony partii opozycyjnych i związków zawodowych.
Niepokoi mnie jednak ewidentnie celowe pomijanie ważnych dla gospodarki i obywateli kwestii, których rozwiązywanie zależy od rządu, ale z rozwiązywaniem których zarówno gabinet Tuska, jak i poprzednie miały i mają problemy. Wymienię kilka takich kwestii.
1
Minister zdrowia ma do marca przedstawić przekonujący program rozwiązania problemu dużych kolejek po usługi zdrowotne. Jeśli tego nie zrobi, to premier wymieni ministra. Zapowiedział to jeszcze przed konferencją, co sugerowało, że problem daje się rozwiązać. Tymczasem kolejki do bezpłatnego leczenia są problemem od lat. Popyt na usługi oferowane po cenach zerowych musi wcześniej czy później znacząco przewyższyć podaż. Ograniczać go można tylko albo poprzez cenę, albo właśnie poprzez kolejki, albo jakąś kombinację jednego i drugiego.
Kolejki i masowe braki niemal wszystkiego dobrze pamiętamy z czasów PRL. Działania usprawniające podaż są potrzebne, ale były i będą zawsze mało skuteczne w usuwaniu kolejek. Wiedzą o tym nie tylko ekonomiści. Teraz dowiedzieliśmy się – chyba po raz pierwszy – że premier też zna to ekonomiczne prawo. Ale mimo to mówi nam, że jest metoda na zawieszenie działania tego prawa.
2
Tak zwanych umów śmieciowych mamy w Polsce dużo, więcej niż w rozwiniętych krajach członkowskich UE. Ale premier i minister pracy w swojej retoryce pomijają istotną przyczynę tego stanu rzeczy: wysokie koszty rozwiązywania umów i w rezultacie strach pracodawców przed zatrudnianiem na czas nieograniczony. Problemem jest obecny kodeks pracy, niedostosowany do potrzeb współczesnego, dynamicznego rynku pracy i uniemożliwiający rozwiązywanie umów na rozsądnych warunkach. Agresywna retoryka rządowa pod adresem pracodawców nie zauważa także tego, że w wielu przypadkach umowy o dzieło są na rękę także pracownikom. Dotyczy to w szczególności wolnych zawodów oraz emerytów.