Rz: Ludzie bez ustanku wydają pieniądze. Oczywiście część tego idzie na zaspokojenie podstawowych fizjologicznych potrzeb, ale jest też cała masa potrzeb wykreowanych przez reklamę. Jakie mechanizmy zachęcają nas do konsumpcji?
Andrzej Falkowski:
To olbrzymia dziedzina dotycząca procesów poznawczych, a także strony emocjonalnej. Spróbujmy przyjrzeć się kilku przykładom.
Kiedyś zdziwiła mnie reklama w gazecie, gdzie była nazwa Black Trinitron i nic więcej. Nie wiedziałem nawet, co to jest. Była w poniedziałek, pojawiła się za tydzień i tak jeszcze kilka razy. Nie było nic poza tą nazwą. Kiedy poszedłem do sklepu z telewizorami i zobaczyłem ten Black Trinitron, stał się dla mnie taki bliski, miły, podobał mi się, chociaż w sposób świadomy nie skojarzyłem tej nazwy. To była przemyślana strategia. Wynikała z dobrze opracowanej koncepcji psychologicznej. Zgodnie z nią, jeśli coś jest często pokazywane, na coś często zwraca się uwagę, to rośnie nasz afekt w stosunku do tego obiektu. I rozwija się on nawet wtedy, gdy dochodzi do nas nieświadomy bodziec. Wystarczy, że taka reklama będzie na krawędzi gazety, ja będę czytał coś innego i nie będę zwracał na nią uwagi. Dotrze jednak do mnie na zasadzie bodźca peryferycznego. Będę miał wrażenie, że kupiłem w sklepie coś, co mi się podoba, że jest to moja własna decyzja. A jednak będzie mi się to tylko wydawało. To dość wyrafinowana kontrola naszego zachowania.
Czyli często powtarzana reklama przyzwyczai nas do jakiejś marki. Można powiedzieć, że się z nią zaprzyjaźnimy.