Pieniądze nie są najważniejsze

Dotychczas nie było na polskim rynku menedżerów sportu, kompleksowo działających w tak specyficznej dyscyplinie jaką są skoki narciarskie - mówi Ewa Bilan - Stoch, żona i menedżer Kamila Stocha

Publikacja: 13.02.2014 18:56

Pieniądze nie są najważniejsze

Foto: PAP, Grzegorz Momot Grz Grzegorz Momot

Jak to się stało, że założyła pani firmę, obsługującą skoczków pod względem maketingowym i PR . Czy miało to związek z brakiem zaufania do potencjalnych menedżerów, którzy chcieli „zaopiekować” się mężem i jego kolegami czy takich menedżerów w ogóle nie było? Pytam o to, bo wiem, że w bliskiej mi piłce nożnej panuje dość powszechny brak zaufania piłkarza do jego agenta.

Ewa Bilan - Stoch: Było kilka powodów. Od czasu kiedy mój mąż związany jest z marką 4F miałam okazję zdobywać pierwsze doświadczenia jako osoba pośrednicząca we wszystkich przedsięwzięciach lub obserwująca różne działania marketingowe dotyczące Kamila. Wiosną ubiegłego roku pojawił się pomysł, by spróbować swoich sił. Skoczkowie szybko się tym zainteresowali i bardzo zmotywowali mnie do zdobywania wiedzy. Przekonywali mnie, że jako barwna osobowość mam dużą siłę przebicia. Z ciekawości zapytałam o zdanie sztabu szkoleniowego i kilku osób związanych ze światem skoków. Aprobata dla mojej koncepcji Eve-nement Teamu całkowicie utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam szansę stworzyć zupełnie nową jakość zarządzania karierą skoczka narciarskiego, popartą dużą wiedzą na temat tego sportu i znajomością potrzeb samych zawodników. Dotychczas nie było na polskim rynku menedżerów sportu, kompleksowo działających w tak specyficznej dyscyplinie jaką są skoki narciarskie.

Jacy zawodnicy poza mężem współpracują z Panią?

Teraz Dawid Kubacki, Stefan Hula oraz Jan Ziobro.

Czego konkretnie dotyczy ta współpraca? Co zawodnikom wolno, a czego nie?

Współpraca ma zagwarantować zawodnikom poczucie bezpieczeństwa. I oni, i ja, jako właściciel agencji podlegamy przepisom Międzynarodowej Federacji Narciarskiej FIS, Polskiego Związku Narciarskiego a w związku z igrzyskami w Soczi - Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Musimy je respektować. One określają prawa, obowiązki i ograniczenia.

Mam świadomość, że liczba reklam na kombinezonie, kasku i nartach jest określona przez FIS, regulaminy Pucharu Świata itp. a na igrzyskach reklam nie ma w ogóle. Zawodnik musi się podporządkować. Ale ma prawo do swoich „prywatnych” reklam. Gdzie można je umieszczać, w jakiej liczbie, jaką mogą mieć powierzchnię?

Pomijając okres trwania igrzysk olimpijskich jako menedżer zawodnika dysponuję prawem do korzystania z powierzchni reklamowej na kasku i wszelkich innych nakryciach głowy. Jest też powierzchnia reklamowa za wybitne osiągnięcia, w atrakcyjnym miejscu na kombinezonie startowym i wszystkich strojach reprezentacji. Ponadto u większości zawodników, których reprezentuję  mam  możliwość korzystania z powierzchni reklamowej na nartach. Wszystkie koncepcje współpracy ustalamy indywidualnie. Jeśli nie pojawia się konflikt branżowy i idea współpracy jest atrakcyjna zawodnik może wziąć udział w prywatnych kampaniach reklamowych lub marketingowych. Mam jednak zasadę: stawiam na jakość, nie na ilość.

Czy w takiej sytuacji reklama jest wyłącznym zyskiem zawodnika czy musi się z kimś dzielić.

Ważnym zadaniem w pracy menedżera jest budowanie relacji. Każde działanie reklamowe z wykorzystaniem wizerunku sportowego skoczka musi uzyskać uprzednią akceptację PZN. Moją rolą jest pośredniczenie na płaszczyznach zawodnik – PZN – marketer, tak aby wszystkie strony były zadowolone.

Nie ciągnę pani za język i nie chcę zaglądać w kieszeń, ale to jest interesujące dla czytelników - kibiców. Jakie rzędu są to pieniądze? Czy skacząc dobrze na nartach można dostatnio żyć?

Wygląda to bardzo różnie, zależy od wielu czynników. Warunki dopasowywane są możliwości i oczekiwań, wobec marketera i  zawodnika. To bardzo indywidualna sprawa. Stawki pozostają tajemnicą zawodową. W przeszłości zdarzało się, że zawodnicy wiedzieli nawzajem o swoich zarobkach. Wspólnie z Łukaszem Kruczkiem uznaliśmy to za bardzo niekorzystny fakt. Dla mnie jako osoby znającej psychologię sportu i podchodzącej poważnie do obowiązków, publiczne wywody o zarobkach moich zawodników są nieprofesjonalne. Nawet mój mąż nie uzyskałby ode mnie takiej informacji o koledze z Teamu

Czy do tej pory pani mąż miał jakieś prywatne kontrakty reklamowe? Jeśli tak, to na jakich zasadach?

Kamil bardzo poważnie podchodzi do sportu, w tej dziedzinie jest mistrzem w każdym aspekcie. W roku poprzedzającym  igrzyska olimpijskie postawił na doskonalenie umiejętności i komfort przygotowań bez szumu medialnego. Wielki ukłon w stronę marki 4F, głównego sponsora Kamila, za umożliwienie mu realizacji sportowych celów, uszanowanie jego sposobu na przygotowanie mistrzowskiej formy, kosztem rezygnacji z działań reklamowych i promocyjnych. Mało która firma wykazałaby się taką wyrozumiałością dla woli zawodnika. To właśnie jeden z efektów budowania partnerskich relacji.

Czy czuje pani, że wraz ze złotym medalem męża zwiększyła się liczba chętnych do podpisania z nim umów?

To naturalne, że po takim sukcesie odbieram znacznie więcej telefonów z ofertami, jednak zawsze bardzo starannie dobieram partnerów, z którymi współpracuję. Tego będę się trzymać. To dobry czas na rozmowy, aby uzyskać pożądaną jakość.

Adam Małysz dobrze wyszedł na skokach i kontynuuje karierę w innej dziedzinie, mając, dzięki sponsorom komfort życia i przygotowań do startów. Justyna Kowalczyk związała się z bankiem. Kamil jest najmłodszy, niby wszystko przed państwem, ale dlaczego nie korzystać z jego pozycji już teraz. Czy jest przed wami jakiś kontrakt z firmą, która zapewni święty spokój?

Wiedziemy wspaniałe życie, niekoniecznie pełne świętego spokoju ale bardzo szczęśliwe. Nie wyobrażam sobie przedstawienia mężowi kontraktu z firmą, w którym robi coś  wyłącznie dla pieniędzy.  Jeśli dla kogoś pieniądze są nadrzędną wartością jest w gruncie rzeczy po ludzku najbiedniejszy. Mam jasno sprecyzowany wizerunek Kamila, obszary marketingowe zgodne z jego przekonaniami. Dla mnie Kamil Stoch to klasa sama w sobie, ze sportowym zacięciem, duchem walki, wyszukanym gustem. To najwyższa półka, mistrz.

Czy zgłaszają się także potencjalni sponsorzy zza granicy?

Zdecydowanie tak, przyznam nawet, że wśród ogółu marketerów zainteresowanych współpracą jest ich więcej niż rodzimych firm. Od lata pracuję z trzema zagranicznymi podmiotami  i cenię sobie te kontakty. W Polsce również firmy coraz częściej uciekają się do nowych standardów i upatrują dużą szansę we współpracy ze sportowcami. W kilkuletniej pracy nie spotkałam się z przypadkiem aby jakakolwiek firma dobrowolnie wycofała się ze współpracy z szeroko pojętym  światem skoków narciarskich.

Czy szachownica na kasku łączy się z jakimiś przywilejami ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej? Jak ono się zachowało po złotym medalu?

Nie chodzi tu o przywileje a o wolę Kamila by podczas igrzysk wystąpić w niezwykłym kasku. Zresztą pozostali moi podopieczni także zwrócili w Soczi uwagę wzorami na kaskach. Pomysł z szachownicą zrodził się rok temu, podczas sesji zdjęciowej Kamila w Muzeum Lotnictwa w Krakowie. Robiłam wówczas zdjęcia mężowi do kart autografowych. Wybraliśmy zdjęcie na tle samolotu z szachownicą właśnie. Zdjęcie to w świecie skoków szybko stało się kultowe a ja pomyślałam, że można ten motyw w jakoś sposób wykorzystać. Dla użycia szachownicy na kasku konieczna była oficjalna zgodna MON, stąd powiązanie. Decydujące w sprawie osoby były przychylne temu pomysłowi. Po pozytywnej odpowiedzi, uzasadnionej w niezwykle podniosły sposób, pozostało mi zaprojektować słynny dziś kask.

Czy pani ma jakieś zawodowe przygotowanie do tego rodzaju działalności? Nie boi się pani bardziej doświadczonych „rekinów” na rynku reklam? Czy możecie wyciągnąć wnioski z jakichś nieudanych decyzji Małysza w tej dziedzinie?

Korzystam z wykształcenia, które mam, na pozór nieprzydatnego w tej branży. Jestem magistrem pedagogiki wychowania obronnego i fizycznego (Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie), z dużym zasobem wiedzy psychologicznej. Poza tym postawiłam na edukację w dziedzinie, która jest moją największą pasją i mogę poszczycić się tytułem artysty fotografa. Marketing sportowy to kolejne wyzwanie, coś, co wyjątkowo mnie interesuje wiec chęć zdobywania wiedzy była naturalna. Zrobiłam kurs menedżera sportu w Polskiej Akademii Sportu, miałam okazję realizować praktyki zawodowe w Polskim Związku Narciarskim. Jestem urodzona w niedzielę, mam szczęście, także do ludzi i muszę przyznać, że wśród „rekinów” są i pomocni mentorzy.

Myślała pani o znalezieniu wspólnego sponsora dla grupy skoczków, którymi pani się opiekuje? Kogoś takiego jak Orlen dla czołowych lekkoatletów? A może Lotos jest czymś takim?

Lotos jest sponsorem Polskiego Związku Narciarskiego. Sami zawodnicy nie otrzymują z tego tytułu korzyści finansowych jednak  to właśnie Lotos w dużej mierze dokłada do budżetu na profesjonalne przygotowanie zawodników, w tym na zgrupowania, odnowę biologiczną, transport, korzystanie z nowinek technicznych, zapewnienie możliwie najlepszego sprzętu startowego, czy wreszcie poszukiwania młodych talentów. To bardzo kosztowne rzeczy. Jeśli chodzi o wspólnego sponsora grupy skoczków w skokach funkcjonuje takie rozwiązanie, gdzie jedna firma sprawuje mecenat nad pięcioma zawodnikami. Ja też nie wykluczam takich możliwości.

Czy nie denerwują pani takie formy zainteresowania sukcesem męża jak właśnie ta moja? Wszyscy cieszymy się z jego sukcesu, ale każdy chciałby wiedzieć ile na tym zarobi. Z drugiej strony - czy to nie żenujące, że oficjalna premia za złoty medal, czyli 120 tys. zł. to jest mniej więcej tyle, ile zarabia miesięcznie niejeden kiepski piłkarz w naszej lidze?

Nie da się uniknąć takiego zainteresowania i cieszę się, że to nie mąż odpowiada na takie pytania. korzyści finansowe nie mogą stanowić dla sportowca największej motywacji. To bardzo zgubne. 120 tysięcy to bardzo dużo pieniędzy dla ogromnej większości Polaków. Podkreślam, w moim przekonaniu to nie pieniądze decydują o sukcesie. Wielu dopłaciłoby pewnie by zdobyć olimpijskie złoto. Porównując zarobek piłkarza z premią za medal warto spojrzeć na aspekty społeczne. Olimpijski sukces Kamila dał radość całemu narodowi, także poza granicami kraju, zaś informacja o „tyle samo wartym” miesięcznym wynagrodzeniu przeciętnego na arenie światowej piłkarza wywołuje u ludzi poczucie niesprawiedliwości, czy wręcz złość.  Bycie tym drugim jest pewnie łatwiejsze, ale czy to znaczy lepsze?

Rozmawiał Stefan Szczepłek

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację