Potrzebna wizja dla obronności

Przyszłość polskiego przemysłu obronnego leży w programach międzynarodowych, które pozwolą eksportować nowoczesny sprzęt i zarabiać na tym.

Publikacja: 14.02.2014 08:00

Potrzebna wizja dla obronności

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki RB Roman Bosiacki

Rejestracja 5 grudnia Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) kończy długi okres konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego. Powstanie, jak to zapowiada rząd, silnego partnera do realizacji inwestycji i zakupów dla sił zbrojnych nie rozwiązuje jednak głównego problemu przyszłości polskiego sektora obronnego.

Wśród naszych decydentów w dalszym ciągu panuje logika fuzji przedsiębiorstw jako lekarstwa na zwiększenie ich konkurencyjności. Fakt, że jednym z głównych celów, jakie przyświecały rządowi w tworzeniu PGZ, była chęć zapobieżenia „bratobójczej" wojnie, jaką toczyły ze sobą polskie przedsiębiorstwa, mówi sam za siebie. Oczywiście jest to krok w dobrym kierunku, ale za nim powinny iść dużo większe zmiany w samej filozofii podejścia do rozwoju sektora obronnego.

Wzajemne zaufanie

Aby przemysł obronny mógł się w pełni rozwijać, a MON i polskie siły zbrojne czerpać z niego korzyści, trzeba odbudować zaufanie między ministerstwem a przemysłem zbrojeniowym, którego dziś brakuje. Można je odbudować jedynie poprzez wspólne respektowanie zobowiązań i przejrzystość budżetu na dłuższy okres. Chodzi o to, by pozwolić przedsiębiorstwom sektora obronnego na zoptymalizowanie ich działalności, aby nie dochodziło do sytuacji, w której zmuszone są one do zwolnień, gdyż armia nie wywiązuje się z zobowiązań.

Kluczem do osiągnięcia tego celu jest pewien realizm budżetowy oraz przejrzyste zasady zamawiania sprzętu i broni, aby unikać na przyszłość nieporozumień, jak w kontekście prac nad lekkim opancerzonym transporterem rozpoznawczym Bóbr. W jego przypadku ostateczne wymagania MON okazały się inne niż te, które zostały przyjęte przy opracowaniu Bobra. Sektor obronny musi dysponować wiarygodnymi i wyprzedzającymi informacjami o potrzebach MON dotyczących sprzętu wojskowego, które nie mogą podlegać zbyt częstym zmianom.

Zbyt duża koncentracja naszego rządu na offsecie, z którego korzyści są dość ograniczone, jest drogą donikąd

Akcent na polonizację sprzętu lub technologii w przetargach także nie jest dobrym rozwiązaniem. Po pierwsze, tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie oznacza „polonizacja", gdyż MON nigdy tego dostatecznie nie sprecyzowało. Po drugie, takie podejście niesie za sobą duże ograniczenia i nie pozwala polskim firmom na czerpanie zysków ze sprzedaży tak spolonizowanego sprzętu. Wyniki eksportu za 2013 r. mówią same za siebie. Nie można doprowadzić do sytuacji, aby polskie firmy pozostały jedynie poddostawcami koncernów zagranicznych.

Zbyt duża koncentracja rządu na offsecie, z którego korzyści są dość ograniczone, jest także drogą donikąd. Nie chodzi o zaniechanie jego używania, gdyż jest ważnym elementem w dużych kontraktach, takich jak np. przetarg na wojskowe śmigłowce, wart 8 mld zł, ale powinien on być jedynie instrumentem w rękach MON, a nie strategią rozwoju sektora obronnego.

Dziś powinniśmy się koncentrować przede wszystkim na współpracy, która pozwoli polskiemu przemysłowi eksportować nowoczesny sprzęt i zarabiać na tym. Naszym celem powinien być taki rozwój przemysłu, aby nie ograniczał się on do roli poddostawcy prostych podsystemów. Wystarczy wymienić sukcesy takich programów, jak współpraca między Thalesem i Radmorem dotycząca radiostacji PR4G, którą następnie produkowano w Polsce, czy między Thalesem a Radwarem nad technologią IFF (swój-obcy), aby się przekonać, że taka współpraca jest dla naszego przemysłu niezwykle korzystna.

Wydatki Polski na obronę i modernizację sprawiły, że staliśmy się dla zagranicznych podmiotów niezwykle atrakcyjnym partnerem

W tym celu MON musi wyselekcjonować przedsiębiorstwa z każdej branży, które będą w stanie uczestniczyć w międzynarodowej konsolidacji. Współpraca w ramach międzynarodowych programów ma dwa cele: rozwinąć eksport dzięki większym wkładom finansowym oraz pozwolić polskim producentom na dostarczanie podsystemów bezpośrednio eksportowanych do krajów partnerskich.

Współpraca ponad granicami

Polska słusznie sprzeciwiła się przed grudniowym szczytem Rady unijnym zapisom, które mogłyby uderzać w polski przemysł zbrojeniowy, argumentując, że w konsolidacji przemysłu obronnego powinny brać udział wszystkie kraje, a nie tylko te, które mają rozbudowany przemysł zbrojeniowy. I odniosła sukces, gdyż ów zapis znalazł się w konkluzjach grudniowej Rady.

Tym samym Polska powinna się aktywnie włączyć w rozbudowę europejskiej polityki rozwoju przemysłu obronnego i wspierać współpracę europejską w różnych kluczowych dziedzinach, jak tankowanie w powietrzu, samoloty bezzałogowe, których znaczenie podkreśliły państwa członkowskie na grudniowym szczycie, systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, transport strategiczny oraz przestrzeń kosmiczna.

Dużo więcej korzyści sektor obronny wyniósłby z wieloletnich programów europejskich, które nie tylko pozwoliłyby naszej armii otrzymać najnowocześniejszy sprzęt. Oczywiście należy wspierać te programy europejskie, które będą w stanie wnieść wartość dodaną i zapewnią bezpieczeństwo dostaw oraz konieczną autonomię. Musimy uczestniczyć w europejskiej dyskusji dotyczącej przyszłości europejskiej bazy technologiczno-przemysłowej, przedstawiając konkretne stanowisko i naszą wizję jej przyszłości.

Polska powinna się starać o większą standaryzację, aby ułatwić współpracę w dziedzinie badań i rozwoju (B+R) programów obronnych. Jedyną szansą na wzmocnienie i rozwój przemysłu obronnego jest współpraca z partnerami zagranicznymi. Wciąż jednak zbyt mało wydajemy na projekty B+R. W 2013 r. było to ok. 380 mln zł, co stanowi jedynie 1,2 proc. budżetu MON. Sytuacja może tym bardziej dziwić, że w 2011 r. Polska plasowała się na piątym miejscu w UE pod względem nakładów inwestycyjnych na sektor obronny, mając 6 proc. udziałów wśród krajów Unii.

Większa konsekwencja w planowaniu i finansowaniu projektów B+R oraz dobrze działający system planowania i ustalania priorytetowych kierunków badań i prac rozwojowych z obszaru bezpieczeństwa są kluczowe. Nikłe finansowanie projektów dronów (BSL) jest tego żywotnym przykładem i uwidacznia brak spójnej wizji rozwoju polskiego przemysłu obronnego. Bez znacznych inwestycji w B+R konsolidacja nic nie da.

Projekty takie jak bezzałogowy śmigłowiec ILX-27 z Instytutu Lotnictwa to przykład maszyny jedynej w swoim rodzaju w UE. To prawdziwy produkt niszowy podwójnego zastosowania – może służyć do celów cywilnych (w czasie klęsk żywiołowych) i wojskowych (jako środek ewakuacji medycznej pola walki lub do przenoszenia uzbrojenia). Na program ILX-27 Instytut Lotnictwa otrzymał nieco ponad 17 mln zł, czyli niecałe 5 mln dol. Projekt może i jest ryzykowny, ale takie ryzyko się opłaca, jeśli marzy się o rozwoju projektów B+R w Polsce.

Brak jest konsekwencji i decyzji w sprawie budowy sieciocentrowego systemu dowodzenia artylerią. Mówi się o tym od lat, ale bez żadnych decyzji. Jest to tym bardziej dziwne, że polski sektor obronny ma technologie do utworzenia w pełni zintegrowanego systemu C4ISR.

Potencjał eksportowy

Polski przemysł ma stosunkowo duży potencjał, a projekty badawcze spore szanse eksportowe, jak np. robot mobilny pola walki Robokis-II. W tym kontekście budowa narodowego rakietowego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej może być oparta w dużej części na krajowym potencjale, zważywszy na fakt, że przemysł dysponuje odpowiednimi technologiami np. z zakresu radiolokacji.

Dużo się ostatnio mówi o pracach grupy WB nad bezzałogowcami taktycznymi średniego zasięgu i planowanych zakupach przez polskie wojsko ok. stu zwiadowczych dronów. Rząd zaangażował się także w walkę o kontrakty na europejskie drony, nad którymi prace mają rozpocząć się niebawem. Temu służyło spotkanie konsorcjum polskich firm w Paryżu 5 grudnia, kiedy grupa WB podkreślała chęć współpracy przy dronach klasy MALE (Medium-Altitude Long-Endurance). Grupa opracowała i w przeważającej części sfinansowała prace nad samolotem bezzałogowym FlyEye, który z powodzeniem wykorzystuje polska armia. Szkoda, że MON zapomina, iż Polska jest trzecim ośrodkiem po USA i Izraelu, który ma technologie do projektowania i produkowania takich maszyn.

Warto jeszcze raz podkreślić, że jednym z problemów sektora obronnego jest brak wydatków i kontraktów wieloletnich, które pomogłyby wyjść z problemów finansowych wielu firmom, a innym pozwoliłyby na sfinansowanie projektów B+R. Jedną z recept jest mutualizacja w sektorze badań i rozwoju, która wpisuje się w inicjatywę pooling & sharing, tj. budowy wspólnych zdolności wojskowych.

Jej celem jest konsolidacja przemysłu na poziomie europejskim dla wzmocnienia bazy przemysłowej. Taka mutualizacja pozwala firmom i wspierającym je państwom w większym stopniu finansować nowe projekty, np. technologii podwójnego zastosowania, które pozwolą na szybszy zwrot nakładów w produkcji i uzyskanie większych dochodów z eksportu, oraz dzielić ryzyko.

Kupując „z półki", powielamy przyzwyczajenia zachodnich partnerów, którzy do niedawna traktowali Polskę jako świetny rynek zbytu. Dziś sytuacja się diametralnie zmieniła. Nasze wydatki na obronę i na modernizację sprawiły, że staliśmy się niezwykle atrakcyjnym partnerem. To duża szansa na wzmocnienie rodzimego przemysłu.

Jeśli Polska chce mieć wpływ na przyszłość europejskiego przemysłu zbrojeniowego, nie może unikać debaty o nim i powinna przejrzyście promować swoją wizję jego rozwoju. Także w kontekście liberalizacji rynku sprzętu wojskowego, na którym polski sektor obronny będzie musiał sprostać konkurencji przy dużo bardziej ograniczonej możliwości swobodnego używania narzędzi protekcjonistycznych.

—Autor jest analitykiem ?    Fundacji na rzecz Badań Strategicznych ?    (Fondation pour la Recherche Stratégique)

Rejestracja 5 grudnia Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) kończy długi okres konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego. Powstanie, jak to zapowiada rząd, silnego partnera do realizacji inwestycji i zakupów dla sił zbrojnych nie rozwiązuje jednak głównego problemu przyszłości polskiego sektora obronnego.

Wśród naszych decydentów w dalszym ciągu panuje logika fuzji przedsiębiorstw jako lekarstwa na zwiększenie ich konkurencyjności. Fakt, że jednym z głównych celów, jakie przyświecały rządowi w tworzeniu PGZ, była chęć zapobieżenia „bratobójczej" wojnie, jaką toczyły ze sobą polskie przedsiębiorstwa, mówi sam za siebie. Oczywiście jest to krok w dobrym kierunku, ale za nim powinny iść dużo większe zmiany w samej filozofii podejścia do rozwoju sektora obronnego.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację