Rejestracja 5 grudnia Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) kończy długi okres konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego. Powstanie, jak to zapowiada rząd, silnego partnera do realizacji inwestycji i zakupów dla sił zbrojnych nie rozwiązuje jednak głównego problemu przyszłości polskiego sektora obronnego.
Wśród naszych decydentów w dalszym ciągu panuje logika fuzji przedsiębiorstw jako lekarstwa na zwiększenie ich konkurencyjności. Fakt, że jednym z głównych celów, jakie przyświecały rządowi w tworzeniu PGZ, była chęć zapobieżenia „bratobójczej" wojnie, jaką toczyły ze sobą polskie przedsiębiorstwa, mówi sam za siebie. Oczywiście jest to krok w dobrym kierunku, ale za nim powinny iść dużo większe zmiany w samej filozofii podejścia do rozwoju sektora obronnego.
Wzajemne zaufanie
Aby przemysł obronny mógł się w pełni rozwijać, a MON i polskie siły zbrojne czerpać z niego korzyści, trzeba odbudować zaufanie między ministerstwem a przemysłem zbrojeniowym, którego dziś brakuje. Można je odbudować jedynie poprzez wspólne respektowanie zobowiązań i przejrzystość budżetu na dłuższy okres. Chodzi o to, by pozwolić przedsiębiorstwom sektora obronnego na zoptymalizowanie ich działalności, aby nie dochodziło do sytuacji, w której zmuszone są one do zwolnień, gdyż armia nie wywiązuje się z zobowiązań.
Kluczem do osiągnięcia tego celu jest pewien realizm budżetowy oraz przejrzyste zasady zamawiania sprzętu i broni, aby unikać na przyszłość nieporozumień, jak w kontekście prac nad lekkim opancerzonym transporterem rozpoznawczym Bóbr. W jego przypadku ostateczne wymagania MON okazały się inne niż te, które zostały przyjęte przy opracowaniu Bobra. Sektor obronny musi dysponować wiarygodnymi i wyprzedzającymi informacjami o potrzebach MON dotyczących sprzętu wojskowego, które nie mogą podlegać zbyt częstym zmianom.
Zbyt duża koncentracja naszego rządu na offsecie, z którego korzyści są dość ograniczone, jest drogą donikąd