W lutym OFE zarobiły na zarządzaniu aktywami prawie 7 mld zł. Średnia stopa zwrotu wyniosła 4,5 proc., więcej nawet niż zyskały w tym czasie inwestycyjne fundusze akcyjne. Można twierdzić, że to przypadek, że zarządzający trafili na dobrą rynkową passę, która nie wiadomo jak długo potrwa. W kolejnym miesiącu sytuacja może być jeszcze lepsza albo drastycznie się odmienić, ale pamiętajmy, że odkładanie na emeryturę to inwestycja długoterminowa. A od powstania fundusze zwiększyły nasze oszczędności o ponad 110 mld zł.

W interesie rządzących jest zniechęcić Polaków do dalszego odkładania pieniędzy w OFE. Ale czy warto wierzyć ludziom, którzy najpierw pozbawili fundusze możliwości stabilizowania portfeli, zabierając im część obligacyjną, a teraz przyrównują OFE do loterii?

Ulokowane w akcjach spółek aktywa funduszy są podatne na rynkowe zawirowania. To jasne, że nikt z nas nie chce grać w ruletkę pieniędzmi przeznaczonymi na przyszłą emeryturę. Pytanie tylko, co w ostatecznym rozrachunku opłaca się bardziej. Można wrzucać co miesiąc znaczną część swojego wynagrodzenia w czarną dziurę ZUS i wierzyć w to, że kiedyś inni będą robić to samo. Można też za pomocą niewielkiej części pensji (do OFE idzie teraz niespełna 3 proc.) zarobić na rozwoju polskich firm.

Rezygnacja z OFE oznacza dla przyszłego emeryta całkowite uzależnienie się od państwa. To czasem wygodniejsza opcja niż bardziej ryzykowny, ale wyższy zysk. Dlatego decyzję każdy musi podjąć sam. Ja zostaję w OFE.