Wiele osób zadaje mi pytanie, co wybrać: ZUS czy OFE? Gdy szybko wyjaśniam sytuację, oczy robią im się wielkie jak spodki od filiżanek. Co ich tak dziwi? Ano to, jakiego procentu składki dotyczy ten wybór. Ogromna większość sądzi, że muszą zdecydować: albo ZUS, albo OFE. Nie wiedzą, że i tak prawie wszystko idzie do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a nasza decyzja dotyczy tylko 15 procent składki.
Obrazowo opowiadam to tak: mamy dziesięć jabłek, przychodzi do nas ktoś większy i silniejszy, komu nie możemy się sprzeciwić, i zjada nam osiem i pół jabłka. Potem w przypływie łaskawości pozwala nam zdecydować, czy pozostałe półtora jabłka damy zjeść również jemu, czy możemy nakarmić kogoś innego.
Tak właśnie wygląda nasz wybór. Dotyczy mało znaczącej części składki emerytalnej. Inni zdecydowali już bowiem za nas. Szkoda tylko, że tak mało o tym wiemy. Ale tu kłania się „kampania informacyjna" rządu dotycząca zmian w ustawie emerytalnej. Kampania, której nie było widać. Ale przecież takie chyba było założenie. Po co uświadamiać społeczeństwo. Lepiej, jak nic nie wie. Lepiej dla rządzących.
To nie oznacza jednak, że nasz wybór jest nieistotny. Musimy podjąć decyzję. Brak decyzji też jest bowiem decyzją. Zgodnie z nowymi przepisami jeśli nie wypełnimy odpowiedniej deklaracji, zgadzamy się, aby wszystkie dziesięć jabłek zjadł ZUS. Do otwartych funduszy emerytalnych nie trafi nawet ogryzek. ?A chodzi przecież o naszą emeryturę.
Wiem, że dziś szczególnie osobom młodym trudno jest myśleć o tym, co będzie ?za 30 czy 40 lat. Wydaje nam się, że jeszcze mamy czas. Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że emerytura młodych ludzi wyniesie zaledwie 30 procent obecnej pensji. Jeśli więc sami nie zadbamy o jej zwiększenie, starość na pewno nie będzie spokojna.