Budynek z 1931 roku jest już zabytkowy, jak sądzę, ale to oczywiście nie ma znaczenia, nie takie zabytki pod troskliwą opieką konserwatorów rozleciały się. Po wojnie było w nim sanatorium, ale potem przejęła go gmina, a teraz złomiarze. Wynoszą z niego, co tylko można. Czytam też, że „władze Brennej planowały przeprowadzić tu remont, wystąpiły nawet o dotację, ale ostatecznie wycofały się z pomysłu, bo uznały, że nie dadzą sobie rady z utrzymaniem obiektu".
To ciekawe. Na ogół lokalne władze budują pałace, których nie są w stanie utrzymać i muszą do nich dokładać – stadiony, aqua parki, lotniska etc. Tu akurat władze Brennej, zdaje się, policzyły koszty. Ale już nie posunęły się do takiej herezji, jak oddanie obiektu za złotówkę inwestorowi. Myślę, że by się znalazł. Sądząc ze zdjęć to architektonicznie ciekawy budynek, który mógłby być pensjonatem, domem spokojnej starości, ośrodkiem szkoleniowym z wielką tradycją itd.
Chciałem napisać, że państwowe jest niczyje. Ale to własność samorządowa, więc też państwowa, ale trochę inaczej. Natomiast niewątpliwie państwowa jest Kompania Węglowa, która też niszczeje. 10 kwietnia sprzedała Jastrzębskiej Spółce Węglowej za półtora miliarda złotych jedną kopalnię i tylko kilka osób we Polsce wie, czy był to interes dobrowolny dla JSW, czy właściciel czyli jakiś urzędnik ministerstwa gospodarki lub skarbu kazał kupić, bo groziło, że Kompania nie wypłaci tego samego dnia pensji załodze. Na giełdzie akcje JSW straciły w ciągu 3 dni 7 procent. Niezły wynik, który sugeruje, że jednak kazał kupić. Przy okazji warto zauważyć, że od dnia debiutu 3 lata temu notowania JSW spadły z ok. 125 do 43 złotych, czyli strata wynosi już dwie trzecie. Po tak zwanej prywatyzacji JSW jest nadal państwową spółką, tyle że jacyś frajerzy umoczyli w niej oszczędności.
Czy wiedzą państwo co łączy Kompanie Węglową z marszałkiem Mazowsza Adamem Struzikiem z PSL? Otóż tu i tu najważniejsze są pensje dla pracowników. Nie sprawna działalność czy zyski, tylko pensje dla swoich. Struzik nie zapłaci podatków, ale za to zapłaci urzędnikom. Oczywiście mowy nie ma, żeby zaczął oszczędzać. Oszczędzać to kmiotki, a nie my. Kompania Węglowa też – symboliczna restrukturyzacja (zapowiedziała do 2020 roku 1,2 mld złotych oszczędności, z grubsza tyle, ile w jednym, ubiegłym roku wyniosła strata na sprzedaży węgla), ale na płace ma wystarczyć. Oczywiście państwo nie wymaga od Kompanii jakiekolwiek zysku z wielomiliardowego kapitału.
Rafał Zasuń, zazwyczaj kompetentny dziennikarz, niespodziewanie napisał o Kompanii: najbardziej racjonalny wariant – zamykanie nierentownych kopalń – ze względów politycznych nie wchodzi na razie w grę. Cóż, to „na razie" trwa lekko licząc 15 lat i będzie trwało tak długo, jak dziennikarze i lobbyści będą utrwalali pogląd polityków, że restrukturyzacja może dotyczyć firm obrzydliwych kapitalistów, ale nie państwowych. Bo nie sadzę, by był to pogląd społeczeństwa, szczególnie tej części, która płaci horrendalne podatki (w przeciwieństwie do pana Struzika, funkcjonariusza państwowego inaczej) i ma dosyć systemu, w którym te podatki idą do kieszeni uprzywilejowanych, zamiast uratować stanicę harcerską Aleksandra Kamińskiego w Górkach Wielkich.