Starzenie się ludności jest problemem, bo coraz liczniejszej grupie starszych trzeba wypłacać emerytury, zapewniać opiekę zdrowotną itd. Te koszty będą rosły i musicie przygotowywać się na to już dzisiaj. Jeśli będziecie to robili, gospodarka nie ucierpi. Starzenie się ludności zmniejsza wprawdzie podaż pracy w ujęciu ilościowym, ale dziś kluczowa jest jakość kapitału ludzkiego, a nie ilość. Trzeba więc stale poprawiać system edukacji, ale też stawiać na rozwój firm, które będą tworzyły miejsca pracy wymagające kwalifikacji. Dzięki temu zarobki będą rosły i łatwiej będzie rozdzielać je między pracujących i emerytów. Nieodzowne będzie też zapewne podwyższanie wieku emerytalnego. W Japonii, gdzie starzenie się ludności jest bardzo zaawansowane, pracuje wiele osób w wieku powyżej 70 lat. Spotyka się ich np. w taksówkach w Tokio.
Powiedział pan, że ważną rolę w podtrzymaniu szybkiego rozwoju Polski będzie odgrywało państwo. Ale w ocenie MFW tego państwa w polskiej gospodarce już teraz jest zbyt wiele. Udział spółek Skarbu Państwa w zatrudnieniu i wartości dodanej jest u nas wyraźnie wyższy niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, blisko nam pod tym względem do Rosji. Z powodu niskiej produktywności tych przedsiębiorstw w ocenie MFW Polsce duże korzyści przyniosłaby prywatyzacja...
Do prywatyzacji nie warto podchodzić dogmatycznie. Polska gospodarka rozwijała się w ostatnich 30 latach najszybciej w regionie pomimo rzekomego problemu, na który pan wskazuje. Stało się tak, bo spadek aktywności w pierwszej fazie transformacji był płytszy niż gdzie indziej, a późniejsze ożywienie było bardziej dynamiczne. Patrząc z tej perspektywy, w Polsce istnieje równowaga między sektorem prywatnym a publicznym. Z jednej strony prawdą jest, że prywatne firmy są z reguły bardziej produktywne niż publiczne. Ale w tych krajach, które wiedzione tym argumentem prywatyzowały szybciej niż Polska, doszło do głębszego załamania aktywności gospodarczej na początku transformacji. A produktywność wcale się dzięki temu nie zwiększyła, bo pojawiła się korupcja związana z istnieniem oligarchów.
Z teoretycznego punktu widzenia są dwa rodzaje firm, które mogą pozostawać w rękach państwa. Po pierwsze, to firmy działające w sektorach ważnych dla bezpieczeństwa narodowego, związane z obronnością. Często jest to działalność kapitałochłonna, a jeśli nie jest zbieżna z przewagami komparatywnymi kraju, to wymaga subsydiów. To wsparcie jest bardziej przejrzyste, gdy te firmy są w rękach państwa. Po drugie, państwowe mogą być firmy strategicznie ważne, te które świadczą podstawowe usługi publiczne i mają naturalny monopol. Jeśli zajmują się tym przedsiębiorstwa prywatne, muszą podlegać surowemu nadzorowi, aby nie wykorzystywały tej monopolistycznej pozycji. Bardziej przejrzystą opcją może być pozostawienie ich w rękach państwa.
Czyżby takich strategicznie ważnych firm w Polsce było więcej niż gdzie indziej? To, że jest ich tak wiele, pozwala politykom wykorzystywać je do własnych celów. Na przykład firmy energetyczne są angażowane we wspieranie górnictwa węgla, co nie leży w długofalowym interesie kraju.
To błąd. Polska musi się przestawiać na odnawialne źródła energii. Ale nie jest dla mnie jasne, czy akurat prywatyzacja spółek energetycznych cokolwiek by tu zmieniła. Właściciele tych firm mieliby ogromny wpływ na politykę energetyczną kraju, mogliby wpływać na polityków. W takich warunkach może być nawet trudniej dążyć do dywersyfikacji systemu energetycznego niż obecnie. Na świecie można znaleźć wiele przykładów firm, które pod kontrolą państwa były niewydajne, wymagały subsydiów, ale gdy zostały sprywatyzowane, otrzymywały jeszcze większą pomoc. Działo się tak właśnie dlatego, że prywatyzacja pewnych firm tworzy oligarchów, których trudno jest nadzorować.