Rz: Tegorocznym hitem wśród komunijnych prezentów mogą się okazać nie tablety czy smartfony, ale rowery. Dostał pan rower na komunię?
Rafał Muszczynko: Tak, za moich czasów każdy dostawał rower i zegarek. Wtedy była moda na BMX, takie małe amerykańskie rowery. Pamiętam, że nasza rometowska wersja była strasznie awaryjna, a nie było wtedy serwisów rowerowych na każdym osiedlu. Większość awarii usuwałem więc w warszawskiej Fabryce Samochodów Osobowych. W połowie lat 90. przyszła moda na rowery górskie i wszyscy jeździli sprowadzanymi z Włoch „góralami".
Czemu akurat „górale"?
Bo to była nowość. Wcześniej jeżdżono po szosie, a nagle ktoś wpadł na pomysł, by zacząć jeździć po górach, korzeniach, chaszczach. Starsze rowery nie miały przerzutek, a jeśli już, to dwa przełożenia, najwyżej cztery. A tu nagle pojawiają się rowery z 16 przełożeniami. To był szał.
„Górale" sprawdzały się w mieście?