Tymczasem po raz pierwszy w najnowszej historii mamy do czynienia z deflacją – w lipcu wskaźnik cen spadł o 0,2 proc.
Wiadomość o tym, że ceny spadają, na pewno cieszy zwykłych zjadaczy chleba. Zwłaszcza że staniały głównie takie podstawowe artykuły jak żywność. Ale dla gospodarki deflacja wcale nie jest dobra, oznacza bowiem, że grozi nam stagnacja. Już widać oznaki, że może być trudno zrealizować prognozy wzrostu PKB z początku roku, co wynika z wielu czynników, z których coraz poważniejszym staje się rosyjska agresja na Ukrainę.
O tym, że tego lata będziemy mieli deflację, analitycy i ekonomiści ?mówili od jakiegoś czasu. Przewidywali jednak, że będzie to incydent trwający miesiąc, może dwa. Tymczasem z ich obecnych prognoz wynika, że ceny mogą spadać do końca roku, a w całym 2014 r. inflacja wyniesie około 0 proc. Teraz najważniejsze pytanie dla gospodarki brzmi: co zrobi Rada Polityki Pieniężnej?
Już miesiąc temu jej członkowie ?mogli się zapoznać z prognozami Narodowego Banku Polskiego, które mówiły, że niska inflacja będzie nam towarzyszyła przynajmniej do końca roku. To dla RPP nowa sytuacja, dotychczas bowiem musiała ona reagować przede wszystkim na zagrożenie wysoką inflacją. Jej decyzje budziły liczne kontrowersje, a zmiany stóp procentowych często oceniano jako spóźnione albo niedostateczne. ?Ale wcześniej czy później były podejmowane.
Stopy procentowe w Polsce już ?od roku znajdują się na historycznie najniższym poziomie. Ale skoro ?nie ma zagrożenia inflacją, nie ma przeszkód, żeby były jeszcze niższe. ?Ich obniżka całkowicie mieściłaby się ?w ramach konwencjonalnej polityki pieniężnej. I mogłaby pomóc ?gospodarce.