Ratunek dla obligacji

Katastrofie na polskim rynku papierów dłużnych firm może zapobiec agencja ratingowa stworzona przez GPW. Wyścig z czasem trwa – pisze ekspert PwC.

Publikacja: 18.08.2014 08:06

Bez zasadniczej poprawy jakości i zwiększenia przejrzystości dynamicznie rozwijający się rynek obligacji przedsiębiorstw w Polsce czeka nieuchronna katastrofa. Zapobiec jej mogą tylko szybkie i odważne działania, takie jak powołanie niedawno agencji ratingowej przez Giełdę Papierów Wartościowych. Bez tych działań powtórzy się scenariusz znany z rynku NewConnect, tylko ze znacznie groźniejszymi konsekwencjami.

Dzięki uruchomieniu przez GPW rynku Catalyst we wrześniu 2009 r. w ostatnich latach nastąpił niezwykle dynamiczny rozwój rynku obligacji przedsiębiorstw. Wartość znajdujących się w obrocie emisji wzrosła z zaledwie 1,4 mld zł we wrześniu 2009 r. do 59 mld zł na koniec lipca 2014 r. Biorąc pod uwagę potrzeby finansowe polskich firm i porównując nasz rynek z bardziej rozwiniętymi, wydaje się, że w nadchodzących latach czeka nas jego dalszy dynamiczny rozwój.

Powtórka z historii

Niestety, od samego początku publicznego rynku obligacji w Polsce jego wielką bolączką była niska jakość i brak przejrzystości znacznej części emisji, zwłaszcza w segmencie przedsiębiorstw małych i średnich. Grozi to powtórzeniem dobrze znanego scenariusza: rynek najpierw dynamicznie się rozwija, a następnie wskutek skandali korporacyjnych i utraty pieniędzy przez szeroki krąg inwestorów przychodzi gwałtowna erozja zaufania i destabilizacja całego rynku. W kolejnym kroku następuje zaostrzenie regulacji skutkujące znacznym zwiększeniem obciążeń administracyjnych dla emitentów. Chociaż zazwyczaj to wcale nie brak regulacji był główną przyczyną problemów, lecz nieprzestrzeganie dotychczasowych oraz lekkomyślność i brak wyobraźni uczestników rynku. Problem dotyczy zarówno doradców i firm inwestycyjnych, niedochowujących należytej staranności przy przeprowadzanych transakcjach, jak i inwestorów, którzy nie wymuszają odpowiedniej jakości na emitentach i podmiotach oferujących. Odbudowa zaufania, od której zależy dalszy rozwój rynku, nie jest łatwa i może zająć lata.

Będzie ?bardziej bolało

Podobny schemat w przypadku rynku Catalyst może się odbić znacznie mocniejszą czkawką niż w przypadku NewConnect. Przede wszystkim osoby inwestujące w akcje spółek notowanych na „małej giełdzie" miały świadomość, że na inwestycjach tych mogą ponieść duże straty. Tego samego nie można powiedzieć o osobach inwestujących bezpośrednio i pośrednio (m.in. przez fundusze obligacji) w obligacje przedsiębiorstw notowane na Catalyst. Jestem przekonany, że ogromna większość z nich nie dopuszczała nawet myśli, że może stracić znaczną część lub wręcz całość zainwestowanego kapitału. Uświadomienie sobie tego faktu może dla wielu być szokiem. Część inwestorów namawiana była bowiem do ulokowania pieniędzy w emisje obligacji czy jednostki funduszu obligacji, przedstawiane jako bezpieczna i jednocześnie bardziej zyskowna alternatywa dla lokaty bankowej.

Każdy, kto miał bliższą styczność z emisjami obligacji małych i średnich przedsiębiorstw na rynku Catalyst, może wskazać wiele występujących na nim zjawisk patologicznych. Przy znacznej części emisji praktycznie nie istnieje proces badania sytuacji emitenta w celu dochowania należytej staranności (tzw. due diligence). Zakres i jakość informacji (w tym informacji finansowych) jest często na bardzo niskim poziomie, nie tylko uniemożliwiającym zrozumienie sytuacji, wyników i perspektyw emitenta obligacji, ale także czasem podającym w wątpliwość wiarygodność tych informacji. Prognozy wyników finansowych na kolejne lata przedstawiane inwestorom na potrzeby emisji są równie „podkręcone" jak na NewConnect. W segmencie małych i średnich emisji próżno też szukać przykładów instrumentów z ratingiem jakiejkolwiek agencji (ratingi dotyczące obligacji przedsiębiorstw towarzyszą praktycznie jedynie największym emisjom na naszym rynku).

W tych warunkach pozostaje zagadką, jak inwestorzy są w stanie oceniać ryzyko niewypłacalności danego emitenta. Wyjaśnieniem wydaje się fakt, że sam proces plasowania obligacji wśród inwestorów jest zazwyczaj mało przejrzysty i opiera się bardziej na utrzymywanych relacjach niż kryteriach merytorycznych. Dotyczy to niestety również niektórych inwestorów instytucjonalnych.

Jednym ze skutków tej sytuacji jest to, że w segmencie małych emisji oferowane inwestorom oprocentowanie obligacji zdaje się nie mieć większego związku z obiektywną oceną wypłacalności emitenta. W efekcie wiarygodni emitenci muszą z jednej strony akceptować relatywnie wysoki poziom płaconych odsetek, a z drugiej z powodzeniem plasują emisje spółki, które być może w ogóle nie powinny mieć styczności z publicznym rynkiem obligacji.

Ratingi mogą ?uzdrowić rynek

Dlatego uważam, że krokiem, z którym wiązać należy duże nadzieje, jest powołanie przez GPW Instytutu Analiz i Ratingu, który ma się zająć m.in. nadawaniem ratingów emisjom na rynku obligacji w Polsce, w szczególności w segmencie emisji małych i średnich przedsiębiorstw. Jeśli projekt ten się powiedzie i doprowadzi do objęcia ratingiem przynajmniej części emisji papierów dłużnych, umożliwi to uporządkowanie wyemitowanych obligacji według niezależnie i profesjonalnie przeprowadzonej oceny ryzyka kredytowego.

Doprowadziłoby to do znacznego zwiększenia efektywności rynku poprzez obniżenie kosztów pozyskania finansowania przez podmioty o wysokiej wiarygodności i jednocześnie podwyższenia tego kosztu dla podmiotów mniej wiarygodnych lub nawet wyeliminowania ich z rynku. Z kolei jakość samych emisji i procesu przygotowawczego zaczęłaby mieć istotne przełożenia na poziom oprocentowania, który emitenci muszą zaoferować inwestorom.

Umożliwiłoby to uniknięcie poważnych problemów, do których bez tego typu działań polski rynek obligacji przedsiębiorstw nieuchronnie zmierza. Odnotowane w ostatnim czasie liczne przypadki niewykupienia obligacji w terminie czy wręcz bankructwa emitentów to tylko przedsmak tych zagrożeń. Oby udało się je zażegnać, zanim na trwałe zaszkodzą dalszemu rozwojowi rynku obligacji w Polsce. Z tej perspektywy pomysł GPW może się okazać wyścigiem z czasem. Pozostaje trzymać kciuki, że wyścig ten giełda wygra.

Autor pełni funkcję senior managera ?w międzynarodowej firmie doradczej PwC w Polsce, pracuje ?w pionie rynków kapitałowych

Bez zasadniczej poprawy jakości i zwiększenia przejrzystości dynamicznie rozwijający się rynek obligacji przedsiębiorstw w Polsce czeka nieuchronna katastrofa. Zapobiec jej mogą tylko szybkie i odważne działania, takie jak powołanie niedawno agencji ratingowej przez Giełdę Papierów Wartościowych. Bez tych działań powtórzy się scenariusz znany z rynku NewConnect, tylko ze znacznie groźniejszymi konsekwencjami.

Dzięki uruchomieniu przez GPW rynku Catalyst we wrześniu 2009 r. w ostatnich latach nastąpił niezwykle dynamiczny rozwój rynku obligacji przedsiębiorstw. Wartość znajdujących się w obrocie emisji wzrosła z zaledwie 1,4 mld zł we wrześniu 2009 r. do 59 mld zł na koniec lipca 2014 r. Biorąc pod uwagę potrzeby finansowe polskich firm i porównując nasz rynek z bardziej rozwiniętymi, wydaje się, że w nadchodzących latach czeka nas jego dalszy dynamiczny rozwój.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku