Tym razem chodzi o naciąganie ludzi na kupno garnków i produktów paramedycznych.
Działania takich firm żerujących na ufności szczególnie osób starszych – bo to one najczęściej padają ich ofiarą (dolny limit wieku na „spotkaniach kulinarnych" czy „bezpłatnych badaniach" to 55, a nawet więcej lat), to od dawna prawdziwa plaga. I od lat państwo wykazuje się zbyt dużą pobłażliwością wobec takich firm.
Faktem jest, że bez wyroku sądowego nie można ograniczać wolności działalności gospodarczej. Faktem jest jednak też to, że państwo powinno skuteczniej używać narzędzi ochrony konsumentów. „Zobowiązania do zmiany praktyk", bo tak urzędowo nazywają się zalecenia UOKiK, na wielu pseudoprzedsiębiorcach wrażenia nie robią. Mogą je zrobić grzywny. Jeszcze niedawno UOKiK sam przyznawał, że niektóre – np. 6 czy 8 tys. zł – są za małe, bo to równowartość sprzedaży jednego–dwóch kompletów garnków lub pościeli. Była i kara 160 tys. zł, ale za praktyki ciągnące się dziesięć lat.
Jednak to się zmienia. Poniedziałkowe decyzje dotyczą kar na prawie 650 tys. zł i przeszło 250 tys. zł. Powinno to dać naciągaczom do myślenia, choć czy na pewno? Pierwsza z tych firm w ubiegłym roku dostała już 200 tys. zł kary i jak widać nic sobie z tego nie robi.
Druga strona medalu jest taka, że nieuczciwe firmy psują wizerunek branży. W maju Polskie Stowarzyszenie Sprzedaży Bezpośredniej zaapelowało nawet do placówek i podmiotów gospodarczych o rozważny wynajem pomieszczeń na takie imprezy.